Niemcy/ Prasa: winę za wyborcze zwycięstwo skrajnej prawicy ponosi Macron
„Stosując pokerową zagrywkę z przyspieszonymi wyborami, Macron szeroko otworzył śluzę dla skrajnej prawicy. Prezydent od dawna nie rozumie się ze swoim narodem, a wielu Francuzów skłania się ku temu, by uważać raj, w którym mieszkają, za piekło” – napisał Oliver Meiler z "Sueddeutsche Zeitung".
„Kraj będący symbolem oświecenia, praw człowieka, kosmopolityzmu dryfuje na prawo daleko jak nigdy dotąd, w kierunku ciemności, izolacji, ksenofobii” – ocenił komentator. Jak dodał, nawet jeśli ugrupowanie związane z Marine Le Pen nie zdobędzie w drugiej turze absolutnej większości, to będzie wpływać na parlament swoim „mętnym poglądem na świat”.
Francuska konstytucja chroni prezydenta – Macron zachowa urząd do 2027 r. - będzie on jednak rządził bez blasku, będzie sparaliżowany jak klasyczna „kulawa kaczka” - podkreślił Meiler.
„Jego pokerowa zagrywka z przyspieszonymi wyborami doprowadziła do szerokiego otwarcia śluzy dla skrajnej prawicy. Nie wiadomo, czy da się ją zamknąć. Jeżeli zwolennicy Le Pen przejmą władzę, to będzie to także jego porażka, jego wina. Na początku jego pełnej nadziei prezydentury Macron obiecywał, że za pomocą rozsądnej polityki sprawi, że nikogo nie skusi głosowanie na skrajną prawicę. Po siedmiu latach na urzędzie skrajna prawica jest silna jak nigdy w historii Francji” – napisał w konkluzji Meiler.
Na łamach "Frankfurter Allgemeine Zeitung" Nikolas Busse napisał, że „prezydent dostał w pierwszej turze wyborów rachunek za podjętą w panice reakcję na eurowybory (w których wygrała skrajna prawica - PAP)" oraz że "Francja może stać się trudnym partnerem w UE i NATO”.
„Prezydent, który bez potrzeby wystawia na szwank swoją większość w parlamencie, nie może liczyć na pozytywną ocenę w podręcznikach historii” – ocenił. Wynik wyborów jest dla jego bloku wyborczego katastrofą i zagadką pozostaje, jak Macron zamierza kształtować politykę do końca swojej kadencji - zaznaczył komentator.
Analizując przyczyny dobrego wyniku skrajnej prawicy, „FAZ” wymienił siłę nabywczą Francuzów, bezpieczeństwo i migrację. „Szczególnie ostatni temat drąży polityczny krajobraz Europy z bezwzględną siłą. Główną winę ponoszą czołowi politycy jak Macron, którzy bez koniecznej determinacji reagowali na te ogromne wyzwania” – można przeczytać w komentarzu.
Francja zmierza w kierunku kohabitacji, a być może blokady całego systemu politycznego, co oznacza, że na lata może wypaść ze swojej roli w UE i NATO, z czego „najbardziej ucieszy się Moskwa” – podsumował Busse.
„Tageszeitung” podkreśliła, że „tylko tydzień pozostał na zapobieżenie zapowiedzianej katastrofy we Francji i dla Francji". "Tydzień (został) na wstrząśnięcie Francuzami i wytłumaczenie im, co ich czeka, jeśli nacjonalistyczni ekstremiści z RN przejmą rząd i zrzucą maski” – napisał Rudolf Balmer. Zdaniem autora nie jest jeszcze za późno: „liczy się każdy mandat, który nie wpadnie w ręce RN” – podkreśliła „TAZ”.
Zdaniem komentatora zwycięstwo skrajnej prawicy wynika z banalizacji tego nurtu politycznego. „Jej idee zadomowiły się w głowach. To, co jeszcze kilka lat temu szokowało, obecnie jest powtarzane w dyskusjach telewizyjnych, bez wywoływania reakcji” – przekonywał Balmer. W tym kontekście „TAZ” napisała o „porażce lewicowych demokratów” i przestrzegła, że nie wystarczy krzyczeć „uwaga, faszyzm!”.
Komentator „TAZ” skrytykował Macrona za stawianie w kampanii wyborczej na jednej płaszczyźnie lewicy i prawicy. Jego wiarygodność jest zdaniem Balmera tak mała, że apele o jedność sił demokratycznych brzmią jak „rozpaczliwe wołanie o ratunek” i mogą przynieść raczej odwrotny skutek.
W ocenie tygodnika "Der Spiegel" Macron przeliczył się, ogłaszając wybory parlamentarne. Głosowanie przypieczętowało awans RN na najsilniejszą francuską partię i zakończyło trwającą od 2017 r. erę, w której Macron niemal jednoosobowo decydował o polityce. Od tej pory Macron będzie osłabiony – w UE i na scenie światowej - podsumował "Der Spiegel".
Jacek Lepiarz (PAP)
lep/ akl/