Sejmowa komisja sprawiedliwości odrzuciła wniosek PiS o odwołanie Gasiuk-Pihowicz z funkcji przewodniczącej
Komisja Sprawiedliwości i Praw Człowieka - jak uzasadniał wniosek poseł PiS Michał Wójcik - jest jedną z najważniejszych komisji sejmowych, która obecnie - jego zdaniem - pracuje w warunkach skrajnego chaosu.
"Przewodnicząca komisji to jest osoba, którą można nazwać primus inter pares. Osoba, która powinna w istocie decydować o tym, żeby był porządek w czasie prac komisji, żeby tonować nastroje. Natomiast to, z czego pani przewodnicząca zasłynęła w ostatnich miesiącach (...), to przede wszystkim korzystanie z atrybutu polegającego na tym, że przyciska sobie guzik do wyłączania głosu swoich oponentów politycznych. Demokracja ma to do siebie, że trzeba umieć się wsłuchać w głos oponentów" - mówił Wójcik.
"Nie może być tak, że głos oponentów nie jest głosem słyszanym, nie jest głosem, którego się nie bierze pod uwagę w ciągu prac tej komisji" - podkreślił poseł PiS.
W odpowiedzi Gasiuk-Pihowicz podkreśliła, że uzasadnienie wniosku świadczy o ciężkiej, zbiorowej amnezji wnioskodawców. "To w tej komisji codziennością było wyłączanie mikrofonów i uniemożliwianie debaty. Wręcz symboliczne było ograniczanie czasu wypowiedzi do 30 sekund przez poprzednich przewodniczących" - mówiła Gasiuk-Pihowicz.
"To w tej komisji codziennością było niedopuszczanie do głosu ekspertów, niewpuszczanie organizacji pozarządowych, a także codziennością było ignorowanie przez przewodniczącego chamstwa i seksizmu" - mówiła Gasiuk-Pihowicz, przypominając też, że komisja za rządów PiS nie chciała zająć się m.in. tzw. aferą hejterską i dot. Funduszu Sprawiedliwości.
W jej ocenie, wniosek o jej odwołanie ma przykryć problemy wizerunkowe i prawne, z którymi obecnie zmagają się politycy PiS.
Podczas dyskusji posłowie PiS pytali Gasiuk-Pihowicz m.in. o to, dlaczego w przeszłości zaprosiła do Sejmu Tomasza Szmydta - obecnie poszukiwanego listem gończym byłego sędziego podejrzewanego o szpiegostwo, który zbiegł na Białoruś.
"Pan Szmydt to jest złote dziecko PiS-u. To jest człowiek, którego kariera rozwijała się normalnie do 2017 roku, a potem nagle przyspieszyła. Nigdy nie spotkałam się z panem Szmydtem sam na sam. Nigdy go nie awansowałam. To była właśnie domena ludzi Ziobry i jego akolitów" - odpowiedziała Gasiuk-Pihowicz. Przypomniała też, że Szmydt był przesłuchiwany w Sejmie "dlatego tylko, że prokuratura Ziobry nic przez trzy lata w sprawie szajki hejterskiej działającej w Ministerstwie Sprawiedliwości nie robiła".
Przekonywała, że to obecnych polityków PiS obciąża znajomość ze Szmydtem wymieniając m.in. Sebastiana Kaletę, który - jak podała - współpracował ze Szmydtem w Komisji Weryfikacyjnej, badającej nieprawidłowości przy warszawskiej reprywatyzacji, a także Michała Wójcika, który jako wiceszef MS upoważnił Szmydta do dostępu do informacji niejawnych. Przypomniała też, że Szmydt po rozpoczęciu pracy w Ministerstwie Sprawiedliwości został awansowany na naczelnika wydziału przez ówczesnego wiceszefa MS Łukasza Piebiaka.
Sejmowa komisja sprawiedliwości większością głosów odrzuciła wniosek PiS o odwołanie Gasiuk-Pihowicz.
Komisja Sprawiedliwości i Praw Człowieka zajmuje się sprawami przestrzegania prawa i praworządności, sądów, prokuratury, notariatu, adwokatury i obsługi prawnej, funkcjonowania samorządów adwokackiego i radcowskiego, sprawy przestrzegania praw człowieka. (PAP)
nno/ mrr/