Ekstraklasa siatkarzy – Gladyr: mamy rachunki do wyrównania
Broniący tytułu zespół z Jastrzębia-Zdroju w półfinale stoczył dwa pasjonujące spotka z Asseco Resovią Rzeszów. Pierwsze, wyjazdowe, wygrał 3:2. W sobotę kibice mistrza kraju przeżyli trudne chwile, bo ich ulubieńcy przy stanie 1:2 przegrywali w czwartym secie 15:21 i od odpadnięcia dzieliło ich niewiele.
„To było coś niesamowitego, coś, co nie zdarza się za często i zapisze się na pewno w historii. Oba mecze były na niebotycznym poziomie. Przewaga Resovii w czwartym secie była spora, doszliśmy rywali. Niesamowicie się cieszymy, że będzie nam dane bronić tytułu” – dodał Gladyr. Przyznał, że gościom w tie-breaku trudno było się pozbierać.
„Wciąż dobrze grali, ale w ich oczach było widać, że to my prowadzimy. Trzeba docenić ten dwumecz. Możemy sobie życzyć, żeby finał był tak samo emocjonujący. Mamy rachunki do wyrównania z zespołem z Zawiercia, który nas pokonał we wszystkich trzech meczach sezonu (dwa razy w lidze i finał Pucharu Polski). To bardzo solidna drużyna, mam nadzieję, że wystarczy nam doświadczenia, by wygrać finałową batalię” – stwierdził.
Libero jastrzębian Jakub Popiwczak nie ukrywał, że starcia z Resovią wiele go kosztowały.
„Po pierwszym meczu było ciężko, teraz nie wiem, kiedy zacznę normalnie funkcjonować. Mamy na gardle rysy po nożu, spod którego uciekliśmy. Cieszę się, że wyszarpaliśmy te spotkania. Nie wymiękliśmy. W ostatnich latach kilka takich meczów przegraliśmy, ale chyba się nie zdarzyło tak odwrócić losów w nasza stronę. Te dwa mecze niesamowicie zbudują nas mentalnie. Ta grupa ludzi jest stworzona do rzeczy wielkich. Kibice dziś przeszli samych siebie, ponieśli nas. Byliśmy w tarapatach, czuliśmy pomoc z zewnątrz” – ocenił.
Jastrzębianie po raz czwarty z rzędu zagrają w finale PlusLigi, a 5 maja w tureckiej Antalyi zmierzą się w finale Ligi Mistrzów z włoskim Itasem Trentino. Rok wcześniej finał LM przegrali w Turynie z kędzierzyńską Zaksą 2:3. Aluron CMC dwa razy w półfinale pokonał Projekt Warszawa. Najpierw w stolicy 3:0, a w sobotę u siebie 3:1. „Zespołowi należą się gratulacje, zawodnicy udźwignęli ciężar rewanżu, Projekt grał kapitalnie w pierwszym secie, potem my zaatakowaliśmy, graliśmy bardzo pewnie. Wspaniała atmosfera nas poniosła do historycznego sukcesu, a trzeba pamiętać, że to nie jest koniec” – skomentował szkoleniowiec zawiercian Michał Winiarski. Podkreślił, że nikt nie myli o zmęczeniu sezonem. „Czekają nas dwa, albo trzy mecze. Każdy da w nich z siebie wszystko z serca i wątroby. Tu się gra na takiej adrenalinie, że nie ma mowy o zmęczeniu. Rok temu byliśmy blisko medalu , ciężko pracowaliśmy, by teraz znaleźć się w finale. Sport jest brutalny, jedni mogą się cieszyć, inni się smucą” – stwierdził.
Autor: Piotr Girczys (PAP)
gir/ co/