Francuski historyk odnalazł listy kobiet pisane ćwierć wieku temu do marynarzy okrętu Galatée
Prof. Renaud Morieux, znawca historii Europy i pracownik Pembroke College w Cambridge, na skrzynkę z listami natknął się w brytyjskim Archiwum Narodowym podczas zbierania materiałów do książki poświęconej jeńcom podczas XVIII-wiecznych wojen angielsko-francuskich. Zbiór liczył ponad sto listów, z których większość wciąż była zapieczętowana. Żeby poznać ich treść, badacz musiał więc wystąpić o specjalne pozwolenie na ich otwarcie.
Jak się okazało, wszystkie te listy były adresowane do mężczyzn służących na francuskim okręcie Galatée, który w 1758 roku, w czasie wojny siedmioletniej, został przechwycony przez Brytyjczyków podczas rejsu z Bordeaux do Quebecu. Ich autorkami były głównie kobiety - matki, żony i narzeczone marynarzy. Francuska administracja pocztowa próbowała dostarczyć listy, wysyłając je do kolejnych portów. Korespondencja nigdy nie dotarła jednak na okręt. Jego załoga trafiła do niewoli, a listy zostały skonfiskowane i przekazane Admiralicji Brytyjskiej Królewskiej Marynarki Wojennej w Londynie.
Jak twierdzi prof. Morieux, brytyjscy urzędnicy otworzyli i przeczytali dwa spośród tych listów, ale widząc, że nie ma tam żadnych użytecznych informacji, a jedynie sprawy rodzinne, umieścili cały plik w magazynie. Ich analiza ukazała się właśnie we francuskim magazynie “Annales. Histoire, Sciences Sociales”. "Te listy dotyczą uniwersalnych ludzkich doświadczeń i nie są unikalne dla Francji czy XVIII wieku. Ukazują, jak radzimy sobie z ważnymi życiowymi wyzwaniami. Kiedy wydarzenia, na które nie mamy wpływu, takie jak pandemia czy wojna, oddzielają nas od bliskich, staramy się zachować z nimi kontakt, dodawać otuchy, podtrzymywać uczucia. Dziś mamy Zoom i WhatsApp. W XVIII wieku ludzie mieli tylko listy, ale to, o czym pisali, wydaje się bardzo znajome" - podkreśla Renaud Morieux.
Żony i narzeczone marynarzy zapewniały ich w listach o swojej miłości, prosiły o znak życia, donosiły, czy ich bliscy są bezpieczni i wyrażały tęsknotę za ponownym spotkaniem. Pisały też o swoich codziennych sprawach, co daje wgląd w to, jak wyglądało życie kobiet, które musiały samodzielnie podejmować kluczowe życiowe decyzje, podczas gdy ich mężowie byli na wojnie. "Te listy obalają staromodny pogląd, że wojna toczy się wyłącznie z udziałem mężczyzn. Podczas nieobecności mężczyzn kobiety zajmowały się gospodarstwem domowym i podejmowały ważne decyzje gospodarcze i polityczne” - stwierdził prof. Morieux w rozmowie z CNN.
W trakcie trwającej cztery miesiące pracy Morieux nie tylko odczytał wszystkie listy. Udało mu się też zidentyfikować wszystkich członków liczącej 181 osób załogi okrętu Galatée. Listy były adresowane do około jednej czwartej z nich. Szczególne wrażenie na badaczu zrobiła rodzinna historia młodego marynarza Nicolasa Quesnela, opisana w listach od jego matki i narzeczonej. Matka narzekała, że syn częściej pisał do swojej ukochanej niż do niej, przez co informacje o nim czerpie głównie od żony jednego z jego towarzyszy. Z kolei narzeczona Quesnela, Marianne, wspomina, że przyszła teściowa ma do niej sporo pretensji. „Czarna chmura zniknęła, list, który otrzymała od Ciebie Twoja matka, rozjaśnia atmosferę”.
Analiza listów dostarcza też wielu informacji na temat poziomu umiejętności czytania i pisania ówczesnych kobiet. W kilku listach znalazła się informacja, że zostały sporządzone przez pisarzy, czyli osoby, które zawodowo zajmowały się tworzeniem różnych pism, w tym listów, w imieniu kogoś innego. Pisarze niekiedy zamieszczali w treści listu adnotację, np. „pozdrowienia od pisarza”. "Te listy opowiadają nam o czasach, kiedy to, co prywatne i to, co publiczne, nie było, jak dzisiaj, całkowicie oddzielone. Można było mówić o miłości, a nawet wyrażać fizyczne pożądanie do męża w liście dyktowanym pisarzowi" - zauważa prof. Morieux. I dodaje, że zamierza poszukiwać dalszych informacji o załodze Galatée i tym, co się z nią stało. Chce także odnaleźć listy, które marynarze pisali z niewoli.
Podczas wojny siedmioletniej Brytyjczycy pojmali 64 373 francuskich marynarzy. Niektórzy jeńcy zmarli z powodu niedożywienia lub chorób, ale wielu zostało później zwolnionych. Ich rodziny toczyły bolesną i żmudną walkę, próbując nawiązać z nimi kontakt i poznać ich losy. (PAP Life)
agf/ gra/