Jeremy Clarkson musi zamknąć restaurację na swojej farmie, bo psuje krajobraz
Jeszcze w lipcu prezenter chwalił się w „The Sun”, że znalazł „zachwycającą małą lukę” w prawie, która umożliwia mu świadczenie usług gastronomicznych na jego farmie Diddly Squat leżącej w malowniczym paśmie wzgórz wapiennych Cotswolds. Tymczasem jak informują brytyjskie media, w tym BBC i „The Guardian”, Rada Dystryktu West Oxfordshire już w sierpniu stwierdziła, że Clarkson, uruchamiając swoją restaurację, naruszył przepisy dotyczące miejscowego planowania. Lokalni urzędnicy samorządowi zarzucili mu m.in., że prowizoryczny parking, przenośne toalety, stoły piknikowe i inne elementy jego lokalu są „inwazyjne wizualnie” (innymi słowy: kłują w oczy”) przez co szkodzą „naturalnie pięknemu” krajobrazowi. Na zlikwidowanie owych „uciążliwości” dano mu czas do początku października.
Clarkson odwołał się od tej decyzji. Według „The Guardian” nie wnioskuje on jednak o możliwość wprowadzenia zmian, które pozwolą mu utrzymać restaurację, ale o czasu na jej likwidację. terminu na jej likwidację. Póki co na stronie internetowej Diddly Squat Farm nadal widnieje zachęta do odwiedzania znajdującej się tu restauracji. „Mamy niesamowite jedzenie. Dosłownie najlepsze hamburgery na świecie. I pełny bar, w tym własne piwo Jeremy'ego Hawkstone. Dostępne są stoliki ze WPANIAŁYM WIDOKIEM” - zachęca Clarkson.
Być może historia jego sporu z lokalnymi urzędnikami stanie się tematem drugiego sezonu serialu „Farma Clarksona”, którego premierę na platformie Amazon Prime zaplanowano na początek przyszłego roku. (PAP Life)
pba/ gra/