Mieszkaniec Odessy dla PAP: jeśli rosyjski żołnierz postawi stopę w naszym mieście, tylko stopa z niego pozostanie
Położona nad Morzem Czarnym ponadmilionowa Odessa jest trzecim najludniejszym miastem Ukrainy. Wymienia się ją jako jeden z ważniejszych celów potencjalnego rozszerzenia obszaru działań zbrojnych przez Rosję. Sztab Generalny Sił Zbrojnych Ukrainy potwierdził we wtorek ruchy rosyjskich okrętów w kierunku Odessy. Wcześniej w mediach pojawiły się zdjęcia satelitarne ukazujące co najmniej 14 jednostek rosyjskiej marynarki wojennej zbliżające się do ukraińskiego wybrzeża. W środę nad Morzem Czarnym ukraińskie siły powietrzne strąciły dwa rosyjskie myśliwce Su-30.
W nocy z wtorku na środę doradca szefa MSW Ukrainy Anton Heraszczenko poinformował o rosyjskim ostrzale ukraińskiego wybrzeża w obwodzie odeskim.
"Siła rosyjskiej armii to mit, nasi żołnierze śmieją się z ich +zdolności+ taktycznych i wiedzy wojskowej. Ale z tego właśnie powodu - z powodu tych braków - Rosjanie bombardują nasze miasta" - ocenił w rozmowie z PAP młody mieszkaniec Odessy. "Nasze miasto jest obecnie względnie bezpieczne, mamy świetnie wyszkoloną obronę powietrzną i ochronę wybrzeża. Obrońcy, nie tylko żołnierze, są doskonale przygotowani do odparcia ataku" - dodał.
Z taką oceną sytuacji w Odessie zgodziła się 18-letnia Tanja. "Miasto jest obecnie niemal nietknięte, na początku wojny Rosjanie zniszczyli kilka elementów infrastruktury wojskowej, ale w tej chwili jest dość spokojnie" - powiedziała PAP. "Również w sklepach czy aptekach nie ma śladów wojny - półki są pełne, niczego nie brakuje" - dodała.
"Najgorsze są jednak wieczory i noce; gdy kładę się spać, nie mogę przestać myśleć o wiszącym nad nami zagrożeniem bombowym, o konieczności ucieczki do piwnicy" - przyznała Tanja. Dodała, że podczas każdego alarmu przeciwlotniczego chowa się wraz z najbliższymi w dobrze przygotowanej piwnicy własnego domu. "Mamy tam zapasy wody i jedzenie, w piwnicy trzymamy również najważniejsze dokumenty. Nasze sypialnie znajdują się na drugim piętrze domu, jednak od początku wojny śpimy w pokojach niżej, skąd bliżej jest do schronu" - wyjaśniła.
Komentując dla PAP codzienność mieszkańców portowej Odessy, 22-letni Jewhen przyznał, że "w tej chwili wszystko działa bez zarzutu". "Władze miasta pomagają nawet innym, bardziej dotkniętym wojną obszarom. Oczywiście ludzi w mieście jest mniej, część z nich wyjechała do Lwowa, część wyjechała z kraju" - dodał.
18-letnia mieszkanka Odessy oceniła, że podzielone wcześniej w wielu kwestiach miasto zjednoczyło się w obliczu rosyjskiego zagrożenia. "Razem układamy barykady z worków z piaskiem i przeciwczołgowe jeże kolczaste, mój tata sam przygotował dziesiątki koktajlów mołotowa i kupił obrońcom zestawy walkie-talkie" - powiedziała.
Zapytana, jak wojna zmieniła jej życie, przyznała, że robi wszystko, by uchronić się od paniki. "Na początku wychodziłam z domu tylko po to, żeby wyprowadzić psa. Teraz spotykam się z przyjaciółmi, czytam książki, oglądam telewizję - staram się żyć na tyle normalnie, na ile to możliwe" - powiedziała.
Jewhen Gusev odniósł się w rozmowie z PAP do wsparcia udzielanego Ukrainie przez zagranicznych partnerów i sojuszników. "Wsparcie to jest naprawdę fenomenalne, bardzo to doceniamy" - przyznał. Zdaniem 18-letniej Tanji "wtorkowa wizyta polskiego premiera była naprawdę odważnym krokiem czyniącym z Polski najlepszego przyjaciela Ukrainy". "Chciałabym widzieć tyle wsparcia także od innych państw członkowskich Unii Europejskiej" - dodała.
Młody mieszkaniec Odessy zwrócił jednocześnie uwagę na widoczne wśród Ukraińców rozczarowanie postawą NATO. "Muszę też wspomnieć ogólne rozczarowanie odmową zamknięcia przestrzeni powietrznej nad Ukrainą przez NATO i notorycznym uchylaniem się od ukazania nam jasnej perspektywy członkostwa. Myślę, że nie wszyscy politycy zdają sobie sprawę z tego, że Putin nie zatrzyma się na Ukrainie - to człowiek z kryminalną przeszłością, zastraszanie i terror to jedyne znane mu narzędzia, a gdy widzi słabość, idzie dalej" - ostrzegł Gusev.
Rozmawiał: Jakub Bawołek (PAP)
jbw/ tebe/