Kristen Stewart uważa, że zagrała tylko w pięciu naprawdę dobrych filmach
W swojej karierze grała u takich reżyserów jak David Fincher i Woody Allen. Zapytana przez „Sunday Times” o swoje doświadczenia aktorskie, Kristen Stewart przyznaje, że czasem wybieranie ról może być totalnie gów***ną robotą. „Z 45 czy 50 filmów, w których wystąpiłam, tak naprawdę może pięć było bardzo dobrych. Takich, o których mogłam powiedzieć: +Wow, ten twórca nakręcił od początku do końca piękne dzieło sztuki+” – skwitowała swój dorobek aktorka.
Wśród dzieł godnych pochwały Stewart wymienia te wyreżyserowane przez Oliviera Assayasa. Wystąpiła u niego w filmach „Personal Shopper” i „Sils Maria”. Rola w tym drugim sprawiła, że została pierwszą amerykańską aktorką nagrodzoną Cezarem. „Kocham filmy Assayasa. Musiałabym spojrzeć na listę moich filmów, bo było ich trochę. Nie znaczy to, że żałuję występu w niektórych z nich. Żałuję jedynie, że zgodziłam się na występ w kilku z nich, bo nie okazało się to dobrą zabawą. Najgorsze, gdy jesteś w środku jakiegoś projektu i zdajesz sobie sprawę z tego, że będzie to zły film, ale trzeba wytrzymać do końca” – stwierdziła Stewart.
Pytana o tytuły tych nieudanych projektów, aktorka nabrała wody w usta. "O nie! Nie jestem podła! Nie będę krytykować publicznie ich twórców. To jak ze związkami. W ich trakcie zastanawiasz się, dlaczego w nich tkwisz. Z filmami nie ma jednak tak, że w połowie zdjęć możesz z nimi zerwać” – odparła ze śmiechem. Stewart przyznała też, że nigdy nie spodziewała się, iż seria „Zmierzch” będzie dla niej katapultą do takiej kariery.
Póki co jej ukoronowaniem jest rola księżnej Diany w filmie Pablo Larraina „Spencer”. Będzie go można zobaczyć w kinach już od 5 listopada. (PAP Life)
kal/ gra/