Eva Minge szydzi z celebrytów, którzy za pieniądze robią ludziom wodę z mózgu
„Na liczne pytania o dietę ...i to nie jest post sponsorowany przez cukiernię” - napisała. „Uwielbiam gofry, lody itp. letnie historie kulinarne. A propos postu sponsorowanego, to dzisiaj dostałam ofertę zamieszczenia na moim instagramie pasty wybielającej zęby. Cóż, co jakiś czas pojawia się jakaś ekonomiczna propozycja, ale wychodzę z założenia, że chętnie pokażę dobry produkt, zwłaszcza polski, jeżeli mam do niego przekonanie i jest wart polecenia, bez ekonomii” - stwierdziła (pisownia oryginalna).
Po tym wstępie przeszła do podsumowania kondycji sprzedajnego celebryctwa. „Instagram mój, to rodzaj więzi z ludźmi, których w większości nie znam osobiście, ale nie oznacza, to iż mogę nabijać ich w butelkę” - napisała. Minge z jednej strony uważa, że nie należy mieć pretensji do osób, które zarabiają na swoim wizerunku. Z drugiej strony mierzi ją budowanie tego wizerunku na sekstaśmach „lub innych tego typu osiągnięciach”.
„Przerażające czasy „żon z wyższych sfer”, „sexu z okienka” i „ślubów od kolejnego wejrzenia”. Najpotężniejsze nośniki reklamowe dzisiejszych czasów mają tak zadziwiające początki swojej sławy, że trudno przebić w żenadzie” - zawyrokowała.
W kontekście zaprezentowanego zdjęcia przyznała, że zastanawiała się, czy nie przyjąć zlecenia reklamowego. „Wyszczerzyć zęby umorusane pastą wybielającą znad tony bitej śmietany i wbić się w trendy”. Zrezygnowała, bo uznała, że „jej znajomi z tego profilu to nie idioci”. (PAP Life)
pba/ moc/