Rzadko spotykana włochata dżdżownica nastraszyła Michała Bajora na Hawajach
Bajor opowiedział te anegdotę na swoim profilu instagramowym. Po wyjątkowym w jego życiu koncercie na Hawajach (wyjątkowym, po odbył się na patio podczas zaciemnienia Księżyca) i mocno trunkowej nocy, szykował się do snu w domu gościnnym. Zanim jednak położył się do łóżka, wyznał gospodarzom, że strasznie brzydzi się wszelkimi insektami, a zwłaszcza pełzającymi stworzeniami i zapytał, czy takowe mogą mu w tym miejscu zagrozić.
„Powiedzieli, że nie, że mieszkają tutaj 25 lat. Słyszeli tylko, że jest taka dżdżownica, która parzy, gdyby się na nią nadepnęło. Ale nigdy tego nie widzieli, bo to się zdarza w łazienkach, na basenach” - wspomina piosenkarz.
Ciąg dalszy tej historii jest już przeznaczony dla osób o mocnych nerwach. Gdy się obudził, półprzytomny, owinięty ręcznikiem, poszedł do łazienki, rzucił ręcznik, wszedł pod prysznic…
„Jeszcze nie puściłem wody, gdy poczułem, że na mojej nodze coś się dzieje. Spojrzałem w dół. Na szczęście tego nie strąciłem” - zdradził, po czym oddalając kciuk od palca wskazującego pokazał jakiej „to” było grubości i rozszerzając ręce tak, że wyszły poza kadr filmiku – jakiej długości.
„To była włochata dżdżownica, przepięknie kolorowa. Dzięki temu, że nie poruszyłem nogą, ona nie wypuściła jadu, bo miałbym poparzenie któregoś stopnia” - stwierdził.
Zamarł między innymi dlatego, że był skacowany. Ale kiedy „dżdżownica” już przemaszerowała mu przez stopę, nagi wybiegł z łazienki do kuchni, gdzie pani domu szykowała śniadanie. „Zacząłem się drzeć: dżdżownica, której przez 25 lat nikt nie widział, właśnie przeszła mi przez stopę. Ona poleciała tam z jakąś siekierką, zaczęła tłuc tę dżdżownicę pod tym prysznicem, porąbała ją na kawałki” - opowiedział. Dodał, że rozczłonkowane truchło stwora gospodyni spłukała w muszli jego łazienki, co spowodowało, że do końca pobytu na Hawajach korzystał już jedynie z prywatnej łazienki właścicieli domu gościnnego.
Trudno byłoby oczekiwać od przerażonego (i skacowanego) artysty, żeby dokładnie opisał „stwora”, który tak go przeraził. W prasie z tego regionu świata dało nam się znaleźć artykuł, w którym odnotowano „inwazję” lądową czegoś, co określono jako „sea worms”. To jak skrzyżowanie bardzo długiej stonogi z jeżowcem z białymi, przypominającymi włosy odnóżami. Bardziej prawdopodobne wydaje się jednak to, że Michał Bajor po prostu napotkał gąsienicę. (PAP Life)
pba/ moc/