Ojciec Meghan Markle oskarżył Oprah Winfrey, że wykorzystała jego zięcia
Występ Thomasa Markle w internetowym programie „60 Minutes” z pewnością odbije się szerokim echem w mediach, ale niekoniecznie z takich powodów, jakich oczekiwałby ojciec Meghan. Opowieść miała bowiem najprawdopodoniej wywołać współczucie, ale wywołała raczej zażenowanie.
Thomas Markle próbował wywiadem tym zaszantażować emocjonalnie córkę swoim - rzekomo fatalnym stanem zdrowia - a przede wszystkim tym, że jeśli nic się nie zmieni, on może już nigdy nie zobaczyć swoich wnuków. Dwuletniego Archiego i Lilibet, która urodziła się 4 czerwca. Dlaczego? Bo 18 lipca skończy 77 lat i w związku z tym jest przekonany, że niebawem umrze. „Większość mężczyzn w rodzinie Markle nie żyje dłużej niż 80 lat” - stwierdził.
Ojciec Meghan Markle wyjawił też, że nie rozmawiał ze swoją córką, odkąd poślubiła księcia Harry'ego trzy lata temu. Według niego – wina leży po stronie Meghan. Bo – jak stwierdził – ona traktuje go gorzej niż jak „mordercę z siekierą”. A on już ją wielokrotnie przepraszał za to, że sprzedał tabloidom poufne informacje z jej życia.
Ojciec Meghan Markle uważa ponadto, że do słynnego wywiadu pary książęcej z Oprah Winfrey w marcu tego roku doszło, bo słynna prezenterka miała w tym swój interes. „Myślę, że użyła ich do budowania swojej sieci nowych programów i sądzę, że wykorzystała bardzo osłabionego mężczyznę i kazała mu mówić rzeczy, których po prostu nie powinien wyrażać w telewizji” - powiedział głosem pozbawionym najmniejszych wątpliwości.
Thomas Markle wyliczył też, że Meghan, Harry i dzieciaki mieszkają w odległości 70 mil (ok. 112 km) od jego obecnego domu, a mimo to do tej pory nie zaprosili go do siebie. „Oczywiście, że to boli, w więzieniu przebywają mordercy z siekierą, a ich rodzina mimo to przychodzi ich zobaczyć” – powiedział w wywiadzie telewizyjnym dla „60 Minutes”. „Oni są sami w tym ogromnym domu, gdzie prawdopodobnie mogą pomieścić 20 osób” - powiedział. I dodał, że będzie bardzo rozczarowany, jeśli przed śmiercią nie weźmie w ramiona maleńkiej wnuczki.
I choć prawdopodobnie opowieść o złamanym sercu ojca miała budzić współczucie to trudno oprzeć się wrażeniu, że owe gorzkie żale są niczym innym, jak kolejną próbą manipulowania opinią publiczną oraz - co jest najbardziej deprymujące - córką. Zapytany przez gospodarza Toma Steinforta, czy nadal kocha swoją córkę, odpowiedział „oczywiście, że tak”, ale zauważył, że nie ma pojęcia, czy to uczucie jest odwzajemnione. (PAP Life)
pba/ moc/