Artur Gadowski jest kolekcjonerem polskich przedwojennych płyt
„Wszystkie płyty, które mam, są dla mnie bardzo cenne, dlatego że wiem, że prawdopodobnie niewiele egzemplarzy tych płyt jest jeszcze na świecie. Miałem kiedyś taką sytuację, że jeden z moich kolegów z zespołu uszkodził mi płytę Adama Astona. Zaproponował, że ją odkupi. Odpowiedziałem mu: +Czy ty masz pojęcie, co ty w ogóle mówisz? Gdzie byś chciał to odkupić?+” – mówi PAP Life Artur Gadowski.
Jeśli już się komuś uda znaleźć takie wydawnictwa, to potrafią kosztować zaskakująco mało - od kilkunastu do 100 złotych. Czasami jednak sięgają niebotycznych kwot. Gadowski znalazł kiedyś płytę z autografem Eugeniusza Bodo, która została wylicytowana na aukcji za 40 tys. – nie było go stać na taki zakup.
„W czasie II wojny światowej masa polskich płyt została zniszczonych. Oryginalne matryce do tłoczenia płyt nigdzie się nie zachowały. Po wojnie nikt o to zupełnie nie dbał, bo komunistyczna władza chciała wymazać to, co się działo w Polsce XX-lecia międzywojennego. Dopiero w latach 60. zaczęto wznawiać niektóre nagrania. Ale nie były już one z matryc oryginalnych, tylko przegrywano je z ocalałych egzemplarzy na różne kompilacje” – opowiada Gadowski.
Piosenkarz zebrał około 100 oryginalnych płyt z lat 20. i 30. XX wieku. „Słucham ich od czasu do czasu, ale robię to bardzo rzadko, może raz do roku, ponieważ każde odtworzenie to jest niszczenie tej płyty” - przyznaje.
To hobby znalazło odbicie w twórczości Gadowskiego. W 2014 r. wydał on z Tangata Quintet album „TanGado” z przedwojennymi tangami w nowych interpretacjach. Na krążku znalazły się też zupełnie nowe utwory.
Nowy album, do którego rękę przyłożył Gadowski, jest na wskroś współczesny. Album „Jutro” zespołu Ira, z singlami takimi, jak „W górę patrzy” czy „Zimowa”, ukazał się 14 maja. Pierwotnie wydawnictwo miało mieć premierę już w maju 2020 r., ale te plany pokrzyżowała pandemia. (PAP Life)
ag/ moc/