Prezes NIK Marian Banaś zaprezentował w czwartek raport Najwyższej Izby Kontroli dotyczący przygotowań do wyborów korespondencyjnych prezydenta RP, które miały się odbyć 10 maja 2020 r. Według NIK nie było podstaw prawnych do tego, żeby prezes Rady Ministrów wydawał jakiekolwiek polecenia Poczcie Polskiej i Polskiej Wytwórni Papierów Wartościowych związane z wykonaniem i realizacją wyborów prezydenckich 10 maja ub.r. Izba skierowała do prokuratury zawiadomienia o podejrzeniu popełnienia przestępstwa w związku z organizacją wyborów przez zarządy Poczty Polskiej i PWPW.

Rzecznik rządu w czwartek w Polsat News podkreślił, że w przypadku prezesa NIK i rządu ma miejsce "zasadnicza różnica interpretacji przepisów".

Pytany o dwie ekspertyzy dla KPRM - szefa Prokuratorii Generalnej i departamentu prawnego KPRM - które mówiły o wątpliwościach prawnych w sprawie wyborów korespondencyjnych, rzecznik rządu podkreślił, że były to nie ekspertyzy prawne, lecz informacje o "zagadnieniach prawnych do przeanalizowania".

"Pan premier przeanalizował tę sprawę i między innymi posłużył się opinią dr Krzysztofa Wąsowskiego w zakresie informacji, która pozwala, wyraźnie daje kompetencje, aby taką decyzję podjąć" - mówił Müller.

Podkreślił, że data opinii dr. Krzysztofa Wąsowskiego to 16 kwietnia, kiedy to premier ostatecznie zdecydował się podjąć decyzję o organizacji wyborów korespondencyjnych.

Müller pytany o wątpliwości NIK, jakoby opinie prawne pozwalające na organizację wyborów, zostały przygotowane już po podjęciu decyzji, odparł, że niektóre opinie powstały dodatkowo, później, na podstawie dalszych analiz. Zapewniał jednak, że w dniu wydania decyzji o organizacji wyborów korespondencyjnych szef rządu dysponował opiniami prawnymi, które pozwalały na podjęcie takiej decyzji.

Zdaniem Müllera podstawą prawną do podjęcia decyzji o organizacji wyborów korespondencyjnych były przepisy jednej z ustaw covidowych. Przypomniał, że CIR w czwartek opublikował 6 opinii prawnych, które wskazują, że była podstawa prawna do podjęcia takiej decyzji.

"Zgodzę się z prezesem NIK, że jeżeliby nie było takiej podstawy prawnej, to takie działania nie mogłyby być podejmowana, ale taka podstawa była we wspomnianej ustawie covidowej" - dodał rzecznik rządu.

Pytany o anonimowe donosy dotyczące rzekomego samobójstwa syna Mariana Banasia oraz dotyczące rzekomego podłożenia ładunków wybuchowych pod siedziby NIK-u, odparł, że łączenie tych spraw z prezentacją raportu NIK-u jest "nieuzasadnione".

Rzecznik rządu był także pytany czy premier Mateusz Morawiecki zamierza podać się do dymisji.

"Gdy NIK przedstawiała ten raport nie zdecydowała się złożyć do prokuratury zawiadomienia o możliwości popełnienia przestępstwa przez premiera czy szefa KPRM. Nawet NIK nie widzi na tym etapie przesłanek do tego, żeby takie zawiadomienie złożyć, dlatego tym bardziej nie widzę przesłanek, żeby premier miał podać się do dymisji" - mówił Müller

Raport NIK dotyczy organizacji planowanych na 10 maja ub. roku wyborów prezydenta, w których Polacy, ze względu na pandemię COVID-19, mieli głosować wyłącznie drogą korespondencyjną. Za organizację głosowania - zgodnie z ustawą z 6 kwietnia o szczególnych zasadach przeprowadzania wyborów powszechnych na Prezydenta RP zarządzonych w 2020 r., która weszła w życie 9 maja - odpowiadał minister aktywów państwowych. Wydrukowane zostały m.in. pakiety wyborcze; ich dostarczeniem miała się zająć Poczta Polska.

Wybory jednak nie odbyły się 10 maja. Tego dnia Państwowa Komisja Wyborcza stwierdziła w wydanej uchwale, że "brak było możliwości głosowania na kandydatów" i że fakt ten jest równoważny w skutkach z przewidzianym w art. 293 Kodeksu wyborczego brakiem możliwości głosowania ze względu na brak kandydatów. Ostatecznie wybory odbyły się 28 czerwca. (PAP)

autor: Mateusz Roszak

mro/ par/