Wokalistę zespołu Coldplay posądzono o kradzież w supermarkecie
W wywiadzie, jakiego ostatnio Chris Martin udzielił stacji BBC Radio 2, wokalista zespołu Coldplay przywołał pewien wstydliwy epizod ze swojej młodości. „Pod koniec lat 90. pracowałem w supermarkecie Kwik Save. Nie piję, nie palę ani nie biorę udziału w loteriach, więc stawiają mnie na dziale z alkoholem, papierosami i zdrapkami” – relacjonował Brytyjczyk.
„Tylko mój menadżer, pan White, pamięta mnie z tego czasu. To on oskarżył mnie o kradzież pierwszego dnia. Powiedział, że na kasie jest o 30 funtów za mało i żebym nigdy więcej do czegoś takiego nie dopuścił” – Martin podzielił się nieprzyjemnym wspomnieniem. „Niech to szlag, przecież nie ukradłem tych pieniędzy!” – zarzekał się przed słuchaczami. Muzyk nie wyjaśnił, czy szef wyciągnął wobec niego jakieś konsekwencje i jak potoczyła się jego dalsza kariera w handlu.
We wspomnianym wywiadzie Martin opowiedział też, jak pandemia wpłynęła na jego życie. „Staram się teraz nie przywiązywać zbyt mocno do tego, że jestem gwiazdą popu. Nie chcę budować poczucia własnej wartości na podstawie tego, jak oceniają mnie inni” – wyznał.
Rok wcześniej w programie Ellen DeGeneres Martin podzielił się anegdotą na temat pierwszej pracy, tyle że tej, której podjęła się jego wówczas 15-letnia córka Apple. Bo choć zarówno on, jak i jej matka Gwyneth Paltrow, są milionerami, nastolatka zatrudniła się w sklepie odzieżowym.
Piosenkarz chciał zobaczyć ją w miejscu pracy i wybrał się do sklepu, gdy Apple miała swoją zmianę. Kupił tam T-shirt tylko po to, by jego córka mogła go obsłużyć przy kasie. Gdy Apple go zobaczyła, spiorunowała go wzrokiem i powiedziała mu, by stamtąd znikał. „Czułem się okropnie. Ustawiłem się w kolejce do drugiej kasy. Stałem z T-shirtem i byłem przestraszony reakcją mojej córki” – opowiadał ze śmiechem. Osłodą w tej sytuacji było dla Martina to, że gdy wychodził ze sklepu córka krzyknęła w jego kierunku „Kocham cię, tatusiu”. (PAP Life)
ag/ moc/