Dla Maksela to drugie igrzyska w karierze. Pięć lat temu walczył o sukces w Rio de Janeiro. - Te igrzyska będą inne. Nie tylko ze względu na obostrzenia, ale i brak kibiców - twierdzi zawodnik z Opolszczyzny. - Kolarstwo torowe, wbrew pozorom, jest bardzo popularną dyscypliną sportową w krajach, w których odbywają się Puchary Świata i w większości przypadków w tych imprezach ścigamy się przy pełnej publiczności. Ta wrzawa naprawdę potrafi ponieść i jesteśmy przekonani, że w Tokio będzie co najmniej dziwnie. Liczymy jednak na to, że organizatorzy w jakiś sposób, być może wirtualnie lub w formie audio dostarczą nam jakiś doping - dodaje.

Faworytami imprezy czterolecia są Holendrzy, którzy wiodą prym w kolarstwie torowym. - W ostatnich miesiącach nie było jednak okazji do rywalizacji, więc wszystko jest możliwe - mówi były zawodnik LKS-u Brzeg Nysa. - Igrzyska olimpijskie to będzie właściwie pierwsza impreza w tym roku, na której będziemy mieli okazję skonfrontować się z zawodnikami z czołówki światowej. Poprzedni sezon, obarczony obostrzeniami covidowymi, nie pozwolił nam wystartować w żadnej edycji Pucharu Świata. Jedziemy do Tokio w bardzo dużej nieświadomości tego, na co nas stać. Jeśli jednak mam określić, po co tam jedziemy, to odpowiem, że jedziemy dać z siebie wszystko i liczymy, że to będzie bardzo miła niespodzianka dla Polski - zapowiada.

Rywalizacja kolarzy torowych rozpocznie się w Tokio 2 sierpnia.