PGE Gwardia Opole pokazała pazur, ale nie zagra w finale Pucharu Polski
Do ostatnich sekund trzymał w napięciu sobotni (21.04) mecz półfinału Pucharu Polski pomiędzy PGE Gwardią Opole a Azotami Puławy. Nasza drużyna, aby awansować do decydującego o trofeum spotkania musiała odrobić trzybramkową stratę z pierwszego spotkania.
Jeszcze na pięć sekund przed końcem meczu opolska drużyna prowadziła 25:22, ale niemal równo z ostatnią syreną między opolskie słupki trafił Bośniak Nikola Prce. Opolanie wygrali zatem tylko dwoma golami, co dało awans przyjezdnym.
- Dla nas jest to ogromny krok do przodu, bo wszyscy mówili, że Azoty są murowanym faworytem. Oczywiście, Azoty to wygrały, ale czy były faworytem po tych dwóch meczach? Śmiem w to wątpić. Mieliśmy więcej niewykorzystanych stuprocentowych sytuacji, ale spokojnie, my się jeszcze rozwiniemy i o nas będzie głośno - powiedział po meczu kapitan Gwardii Mateusz Jankowski.
Azoty Puławy zagrają w finale Pucharu Polski z mistrzem kraju - Vive Kielce.
- Dla nas jest to ogromny krok do przodu, bo wszyscy mówili, że Azoty są murowanym faworytem. Oczywiście, Azoty to wygrały, ale czy były faworytem po tych dwóch meczach? Śmiem w to wątpić. Mieliśmy więcej niewykorzystanych stuprocentowych sytuacji, ale spokojnie, my się jeszcze rozwiniemy i o nas będzie głośno - powiedział po meczu kapitan Gwardii Mateusz Jankowski.
Azoty Puławy zagrają w finale Pucharu Polski z mistrzem kraju - Vive Kielce.