Filharmonia Opolska: kreatywne podejście do pandemicznych ograniczeń [ZDJĘCIA]
Tańce skomponowane we Francji, Anglii, Meksyku, ale także w Polsce przedstawił w piątkowy (16.10) wieczór w Filharmonii Opolskiej im. Józefa Elsnera, zespół Cracow Golden Quintet w składzie: Natalia Jarząbek (flet), Damian Świst (obój), Tomasz Sowa (klarnet), Małgorzata Wygoda (fagot), Konrad Gołda (waltornia). A wszystko to przy niecodziennym, bo "odwróconym" układzie estrady.
Występ utytułowanego kwintetu młodego pokolenia otworzył tym samym serię koncertów kameralnych w bieżącym, 69. sezonie artystycznym opolskiej filharmonii. Ze względu na panującą pandemię i obowiązujące powszechnie restrykcje wydarzenie odbyło nie, jak zwykle, w sali kameralnej, a w sali koncertowej. Niecodzienny był także układ publiczności względem muzyków, ta bowiem ulokowana była w części sceny, którą zwykle zajmują orkiestrowi muzycy z sekcji dętej i perkusji. Wyłączona z użycia była natomiast tradycyjna część widowni, względem której muzycy odwróceni byli plecami.
- Rzeczywiście jest to inne wrażenie i troszkę nawet inaczej się przeżywa - przyznaje uczestnik koncertu. - Aczkolwiek raz już byłem na scenie, bo byliśmy w Katowicach, w słynnej sali [NOSPRu - przyp. red.] i tam siedzieliśmy za muzykami, ale wrażenia rzeczywiście trochę innego formatu.
Wrażenie na uczestnikach koncertu zrobiła jednak nie tylko niecodzienna organizacja widowni i zagospodarowanie sceny. Emocje wzbudził także występ muzyków i dobór repertuaru (obejmujących dzieła współczesnych twórców), w którym obok kwintetów na instrumenty dęte wprost z twórczości polskich kompozytorów (Grażyny Bacewicz i Wojciecha Kilara) znalazły się także dowcipne utwory nawiązujące do popularnych melodii, jak kompozycja "Three Shanties" Malcolma Arnolda nawiązująca do muzyki szantowej.
- Rozkręcił się ten koncert i tak jak na początku trochę sceptycznie podchodziłem, bo się nastawiłem na coś innego, to druga połowa koncertu zadowoliła mnie i naprawdę świetna muzyka - dodaje uczestnik koncertu.
- Kwintet dęty to taka formacja, gdzie instrumenty, ze względu na to, że jest ich tylko pięć, mogą w sposób dość częsty dialogować ze sobą - wyjaśnia flecistka Natalia Jarząbek. - Kompozytorzy bardzo sprytnie pisali ich partie, dlatego jest to tak barwna konfiguracja instrumentów.
A więcej na ten temat tego wydarzenia, objętego patronatem Radia Opole, w najbliższej (21.10) audycji "Klasyka wieczorową porą".
- Rzeczywiście jest to inne wrażenie i troszkę nawet inaczej się przeżywa - przyznaje uczestnik koncertu. - Aczkolwiek raz już byłem na scenie, bo byliśmy w Katowicach, w słynnej sali [NOSPRu - przyp. red.] i tam siedzieliśmy za muzykami, ale wrażenia rzeczywiście trochę innego formatu.
Wrażenie na uczestnikach koncertu zrobiła jednak nie tylko niecodzienna organizacja widowni i zagospodarowanie sceny. Emocje wzbudził także występ muzyków i dobór repertuaru (obejmujących dzieła współczesnych twórców), w którym obok kwintetów na instrumenty dęte wprost z twórczości polskich kompozytorów (Grażyny Bacewicz i Wojciecha Kilara) znalazły się także dowcipne utwory nawiązujące do popularnych melodii, jak kompozycja "Three Shanties" Malcolma Arnolda nawiązująca do muzyki szantowej.
- Rozkręcił się ten koncert i tak jak na początku trochę sceptycznie podchodziłem, bo się nastawiłem na coś innego, to druga połowa koncertu zadowoliła mnie i naprawdę świetna muzyka - dodaje uczestnik koncertu.
- Kwintet dęty to taka formacja, gdzie instrumenty, ze względu na to, że jest ich tylko pięć, mogą w sposób dość częsty dialogować ze sobą - wyjaśnia flecistka Natalia Jarząbek. - Kompozytorzy bardzo sprytnie pisali ich partie, dlatego jest to tak barwna konfiguracja instrumentów.
A więcej na ten temat tego wydarzenia, objętego patronatem Radia Opole, w najbliższej (21.10) audycji "Klasyka wieczorową porą".