Budowa ronda w Zimnicach na ukończeniu. Ma być gotowe do połowy września [ZDJĘCIA]
Niemal gotowe do otwarcia jest rondo na skrzyżowaniu drogi krajowej numer 45 z dwiema drogami wojewódzkimi i drogą powiatową w Zimnicach Małych. Kierowcy przejadą tam bez problemu najpóźniej w połowie miesiąca.
Rondo ma 65 metrów średnicy zewnętrznej oraz pięć wlotów. Będą mogły przejeżdżać tam również transporty ponadnormatywne. W ciągu 10 lat doszło tam do 13 wypadków i 12 kolizji, mimo ograniczeń prędkości.
- Myślę, że poprawiliśmy bezpieczeństwo - ocenia Marcin Bronkiewicz, p.o. wicedyrektora opolskiego oddziału Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad.
- Po pierwsze poprzez sam tym skrzyżowania i powiązanie pięciu wlotów w sposób równorzędny, czyli wszystkie wloty mają takie same prawa włączenia się do ruchu. Kolejnym elementem są bardzo wyciągnięte w długości kontrałuki na wlotach tego skrzyżowania. To wprost wymusza redukcję prędkości na dojeździe do samej tarczy ronda.
Jak mówi Norbert Gruszka, kierownik budowy z firmy Transkom Białdyga, przy ruchu wahadłowym zdarzało się, że kierowcy nie stosowali się do znaków i mylili drogę.
- Za każdym razem jakiś procent kierowców nie zwraca uwagi na oznakowanie, natomiast my nie mieliśmy dużych problemów z tego tytułu. Owszem, było kilka zdarzeń drogowych, ale one wynikały z braku uwagi samych kierowców.
Krzysztof Cebula, burmistrz Prószkowa, jest przekonany, że ta inwestycja była bardzo potrzebna, bo to najbardziej niebezpieczne skrzyżowanie w jego gminie.
- Zapewne ono jest też jednym z bardziej niebezpiecznych w województwie opolskim. Zabiegaliśmy o to rondo od 2018 roku i w tym czasie wiele wydarzyło się. Przełom nastąpił, kiedy wspólnie z opolskim starostwem i Samorządem Województwa Opolskiego złożyliśmy się na projekt tego ronda. Tym sposobem "popchnęliśmy inwestycję do przodu".
Henryk Lakwa, starosta opolski, sam był świadkiem niebezpiecznej sytuacji na tym skrzyżowaniu.
- To było kilkanaście lat temu, kiedy wracałem wieczorem z kierunku Krapkowic. Chciałem skręcić w stronę Prószkowa do domu. W ostatniej chwili przejechał samochód, urywając lusterko. Dzisiaj żyję tylko dzięki temu, że zdążyłem zatrzymać się.
Dodajmy, całkowita wartość zadania to prawie 14 milionów złotych, wliczając odszkodowania za zajęte działki.
- Myślę, że poprawiliśmy bezpieczeństwo - ocenia Marcin Bronkiewicz, p.o. wicedyrektora opolskiego oddziału Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad.
- Po pierwsze poprzez sam tym skrzyżowania i powiązanie pięciu wlotów w sposób równorzędny, czyli wszystkie wloty mają takie same prawa włączenia się do ruchu. Kolejnym elementem są bardzo wyciągnięte w długości kontrałuki na wlotach tego skrzyżowania. To wprost wymusza redukcję prędkości na dojeździe do samej tarczy ronda.
Jak mówi Norbert Gruszka, kierownik budowy z firmy Transkom Białdyga, przy ruchu wahadłowym zdarzało się, że kierowcy nie stosowali się do znaków i mylili drogę.
- Za każdym razem jakiś procent kierowców nie zwraca uwagi na oznakowanie, natomiast my nie mieliśmy dużych problemów z tego tytułu. Owszem, było kilka zdarzeń drogowych, ale one wynikały z braku uwagi samych kierowców.
Krzysztof Cebula, burmistrz Prószkowa, jest przekonany, że ta inwestycja była bardzo potrzebna, bo to najbardziej niebezpieczne skrzyżowanie w jego gminie.
- Zapewne ono jest też jednym z bardziej niebezpiecznych w województwie opolskim. Zabiegaliśmy o to rondo od 2018 roku i w tym czasie wiele wydarzyło się. Przełom nastąpił, kiedy wspólnie z opolskim starostwem i Samorządem Województwa Opolskiego złożyliśmy się na projekt tego ronda. Tym sposobem "popchnęliśmy inwestycję do przodu".
Henryk Lakwa, starosta opolski, sam był świadkiem niebezpiecznej sytuacji na tym skrzyżowaniu.
- To było kilkanaście lat temu, kiedy wracałem wieczorem z kierunku Krapkowic. Chciałem skręcić w stronę Prószkowa do domu. W ostatniej chwili przejechał samochód, urywając lusterko. Dzisiaj żyję tylko dzięki temu, że zdążyłem zatrzymać się.
Dodajmy, całkowita wartość zadania to prawie 14 milionów złotych, wliczając odszkodowania za zajęte działki.