Coraz więcej tych samych nazwisk w lokalnej polityce. Samorządowe rodziny mają się dobrze
Zuzanna Donath-Kasiura i Andrzej Kasiura, Martyna i Paweł Nakonieczny, Alicja i Paweł Szymkowiczowie, ale i państwo Gęsiarzowie, Wilczyńscy czy Stawiarscy – wybory samorządowe kolejny raz pokazały, że rodzin angażujących się w lokalną politykę jest coraz więcej. Sprawdziliśmy, czy mocno ugruntowane nazwisko pomaga wejść do polityki, czy raczej jest to spore utrudnienie i większa odpowiedzialność.
- Ja bardzo sobie cenię, że razem z mężem możemy działać na rzecz społeczeństwa i mieszkańców Opolszczyzny – mówi Zuzanna Donath-Kasiura, wicemarszałek województwa opolskiego.
- Jestem w Krapkowicach – i tak myślę będzie cały czas – postrzegana raczej jako żona burmistrza. Bardzo dużo ludzi mówi do mnie: „pani burmistrzowa”, co jest bardzo sympatyczne, ale staram się wspierać nie tylko prywatnie męża, jako jego żona, ale też w tych działaniach, które pełnie. Pokazując, że zarząd województwa, samorząd województwa chce też być obecny na tych wydarzeniach lokalnych.
Innym przykładem samorządowego małżeństwa są Martyna i Paweł Nakonieczny. Pani Martyna to radna sejmiku, a jej mąż jest przewodniczącym Rady Miejskiej w Nysie, a wkrótce radnym powiatu.
- Mi się udało wejść do rady miejskiej pierwszemu, w roku 2010. Małżonka weszła do sejmiku województwa w 2018 po raz pierwszy, a teraz każdy ma swój szczebel działalności samorządowej. Oczywiście, bardzo to pomaga, bo wymieniamy się różnymi spostrzeżeniami, co można by było zrobić lepiej na linii współpracy między samorządami. Jest łatwiej.
Dłużej od swojej żony w polityce jest również Paweł Szymkowicz, kandydat na burmistrza Głuchołaz. Twierdzi, że w wejściu do polityki i wywalczeniu mandatu radnej sejmiku, jego małżonce pomogła zdecydowanie jej aktywność, a nie nazwisko, które nosi.
- Żona blisko 1/3 głosów dostała poza Głuchołazami. Nawet poza powiatem nyskim. Dlatego myślę, że tutaj nazwisko raczej nie pomogło. Jest zaangażowana w działalność pielęgniarską. Jest dobrze znana w środowisku. Myślę, że to wszystko spowodowało, że dzisiaj z powodzeniem obejmuje mandat w sejmiku województwa opolskiego, a ja dalej walczę o fotel burmistrza Głuchołaz.
- Nie da się ukryć, że nazwisko, które jest w polityce od dłuższego czasu, może tylko pomóc kolejnym kandydatom – uważa prof. Adam Drosik z Wydziału Nauk o Polityce i Komunikacji Społecznej Uniwersytetu Opolskiego.
- Te rodzinne konotacje wzbudzają oczywiście najwięcej emocji. Pamiętajmy jednak, że jeśli mówimy tu o dzieciach, to czymś naturalnym jest, że idą w ślady rodziców. Czy to pomaga? Ależ oczywiście. To nazwisko, zwłaszcza jeśli ono nie jest jakieś typowe, jest charakterystyczne to pomaga, nie da się ukryć. Zresztą, potwierdzają to wyniki.
Tylko na szczeblu sejmiku województwa opolskiego w nowej kadencji będziemy mieć więc panie Zuzannę Donath-Kasiurę, Alicję Szymkowicz, Martynę Nakonieczny czy Jolantę Wilczyńską, których mężowie od dłuższego czasu funkcjonują w lokalnej polityce.
- Jestem w Krapkowicach – i tak myślę będzie cały czas – postrzegana raczej jako żona burmistrza. Bardzo dużo ludzi mówi do mnie: „pani burmistrzowa”, co jest bardzo sympatyczne, ale staram się wspierać nie tylko prywatnie męża, jako jego żona, ale też w tych działaniach, które pełnie. Pokazując, że zarząd województwa, samorząd województwa chce też być obecny na tych wydarzeniach lokalnych.
Innym przykładem samorządowego małżeństwa są Martyna i Paweł Nakonieczny. Pani Martyna to radna sejmiku, a jej mąż jest przewodniczącym Rady Miejskiej w Nysie, a wkrótce radnym powiatu.
- Mi się udało wejść do rady miejskiej pierwszemu, w roku 2010. Małżonka weszła do sejmiku województwa w 2018 po raz pierwszy, a teraz każdy ma swój szczebel działalności samorządowej. Oczywiście, bardzo to pomaga, bo wymieniamy się różnymi spostrzeżeniami, co można by było zrobić lepiej na linii współpracy między samorządami. Jest łatwiej.
Dłużej od swojej żony w polityce jest również Paweł Szymkowicz, kandydat na burmistrza Głuchołaz. Twierdzi, że w wejściu do polityki i wywalczeniu mandatu radnej sejmiku, jego małżonce pomogła zdecydowanie jej aktywność, a nie nazwisko, które nosi.
- Żona blisko 1/3 głosów dostała poza Głuchołazami. Nawet poza powiatem nyskim. Dlatego myślę, że tutaj nazwisko raczej nie pomogło. Jest zaangażowana w działalność pielęgniarską. Jest dobrze znana w środowisku. Myślę, że to wszystko spowodowało, że dzisiaj z powodzeniem obejmuje mandat w sejmiku województwa opolskiego, a ja dalej walczę o fotel burmistrza Głuchołaz.
- Nie da się ukryć, że nazwisko, które jest w polityce od dłuższego czasu, może tylko pomóc kolejnym kandydatom – uważa prof. Adam Drosik z Wydziału Nauk o Polityce i Komunikacji Społecznej Uniwersytetu Opolskiego.
- Te rodzinne konotacje wzbudzają oczywiście najwięcej emocji. Pamiętajmy jednak, że jeśli mówimy tu o dzieciach, to czymś naturalnym jest, że idą w ślady rodziców. Czy to pomaga? Ależ oczywiście. To nazwisko, zwłaszcza jeśli ono nie jest jakieś typowe, jest charakterystyczne to pomaga, nie da się ukryć. Zresztą, potwierdzają to wyniki.
Tylko na szczeblu sejmiku województwa opolskiego w nowej kadencji będziemy mieć więc panie Zuzannę Donath-Kasiurę, Alicję Szymkowicz, Martynę Nakonieczny czy Jolantę Wilczyńską, których mężowie od dłuższego czasu funkcjonują w lokalnej polityce.