Prudnik: protest rolników przeciwko napływowi ukraińskiego zboża [ZDJĘCIA, FILM]
Wstrzymania przywozu z Ukrainy zbóż oraz innych artykułów rolno-spożywczych domagano się w Prudniku. Protest pod siedzibą biura posłanki PiS Katarzyny Czochary zorganizowali działacze opolskich struktur AGROunii. Demonstrując niezadowolenie z polityki rządu wysypali tam zboże paszowe z Ukrainy. Zdaniem protestujących sprowadzane stamtąd płody rolne są konkurencyjne cenowo, gdyż ich produkcja nie jest obwarowana wymogami obowiązującymi w Unii Europejskiej. Zarabiają na tym nie Ukraińcy, ale prowadzące tam działalność firmy z Niemiec i Dani.
- Problemem w gospodarstwie jest niska cena zbóż i likwidacja hodowli trzody chlewnej – mówił Robert Grelich, rolnik z Olbrachcic w gminie Biała. – Problem krajowych zbóż byłby z automatu mniejszy, gdyby zostały u nas skonsumowane przez polskie świnie. Druga rzecz to napływ zboża z Ukrainy. Polskie Zakłady Zbożowe w Prudniku sprowadzają wagonami kukurydzę i rzepak z Ukrainy. My nie mamy, gdzie zboża sprzedać. W tej chwili jego cena spadła na 900 zł za tonę. Żeby sprzedać zboże, trzeba się trzy tygodnie wcześniej zapisać.
Rolnicy wskazywali też na bariery biurokratyczne związane z unijnymi dopłatami. - Jest to nie do przeskoczenia dla wielu gospodarstw – argumentuje farmer z Olbrachcic. – Wiele biur zajmujących się tymi dopłatami powiedziało wprost, że nie będzie tego robić, bo jest za dużo dokumentacji. Rolnik jest od tego, żeby produkować, a nie żeby wiecznie zajmował się dokumentacją. Nie stać nas na to, żeby ciągle zatrudniać księgowych. Mamy znajomych w Czechach i tam te normy są o połowę mniejsze. Nie ma tej dokumentacji. Jest tego wszystkiego mniej. Mamy być wiecznie bardziej święci od prezydenta? Nie jesteśmy tego w stanie zrozumieć.
Protestującym przyglądał się Zygmunt Bochenek, radny miejski Prudnika z PiS.
– Przykre jest, co aktywiści AGROunii robią przeciw rządowi, który dotrzymuje wszystkich obietnic. Jestem synem rolnika, który jeszcze do pewnego czasu prowadził gospodarstwo rolne. Za poprzedniego rządu była taka sytuacja, że zboże miało być po 80 zł za kwintal, a sprzedawałem po 45 zł. Rolnicy korzystają z unijnego dofinansowania. Popatrzmy, jaki sprzęt jest w gospodarstwach, nawet w naszej gminie i powiecie, za grube miliony złotych. Czegóż jeszcze mogą chcieć? To jest szkalowanie własnego gniazda - skomentował protest samorządowiec.
W proteście pod prudnickim biurem parlamentarzystki PiS uczestniczyło kilkunastu rolników z tego powiatu. Posłanki PiS Katarzyny Czochary w biurze nie było.
Rolnicy wskazywali też na bariery biurokratyczne związane z unijnymi dopłatami. - Jest to nie do przeskoczenia dla wielu gospodarstw – argumentuje farmer z Olbrachcic. – Wiele biur zajmujących się tymi dopłatami powiedziało wprost, że nie będzie tego robić, bo jest za dużo dokumentacji. Rolnik jest od tego, żeby produkować, a nie żeby wiecznie zajmował się dokumentacją. Nie stać nas na to, żeby ciągle zatrudniać księgowych. Mamy znajomych w Czechach i tam te normy są o połowę mniejsze. Nie ma tej dokumentacji. Jest tego wszystkiego mniej. Mamy być wiecznie bardziej święci od prezydenta? Nie jesteśmy tego w stanie zrozumieć.
Protestującym przyglądał się Zygmunt Bochenek, radny miejski Prudnika z PiS.
– Przykre jest, co aktywiści AGROunii robią przeciw rządowi, który dotrzymuje wszystkich obietnic. Jestem synem rolnika, który jeszcze do pewnego czasu prowadził gospodarstwo rolne. Za poprzedniego rządu była taka sytuacja, że zboże miało być po 80 zł za kwintal, a sprzedawałem po 45 zł. Rolnicy korzystają z unijnego dofinansowania. Popatrzmy, jaki sprzęt jest w gospodarstwach, nawet w naszej gminie i powiecie, za grube miliony złotych. Czegóż jeszcze mogą chcieć? To jest szkalowanie własnego gniazda - skomentował protest samorządowiec.
W proteście pod prudnickim biurem parlamentarzystki PiS uczestniczyło kilkunastu rolników z tego powiatu. Posłanki PiS Katarzyny Czochary w biurze nie było.