Śledztwo w sprawie ostrych kolców rozrzuconych na posesji posłanki PiS
Opolska policja prowadzi śledztwo w sprawie metalowych kolców, jakie nieznany sprawca rozrzucił na podjeździe do posesji posłanki PiS Violetty Porowskiej. Sprawcy grozi kara do 5 lat pozbawienia wolności.
- Według zeznań pokrzywdzonej w wyniku porozrzucania na podjeździe jej domu metalowych ostrych kolców, na które najechała, zostały uszkodzone trzy opony w jej samochodzie. Przybyli na miejsce przestępstwa policjanci znaleźli kolce na pobliskiej ścieżce rowerowej, jezdni i na podjeździe. Jeden kolec wyjęto z opony pojazdu parlamentarzystki. Jak ustalono, oprócz posłanki poszkodowanym jest też jej znajomy, który najechał swoim samochodem na jeden z kolców na jej podjeździe - powiedziała Agnieszka Nierychła.
Policja obecnie przesłuchuje świadków. Funkcjonariuszom udało się ustalić sprzedawcę kolców, które znaleziono na terenie posesji posłanki i zabezpieczono jako dowód w sprawie.
- Wystąpiliśmy już z wnioskiem o udostępnienie danych tak, by ustalić tożsamość nabywcy. Obecnie czyn ten został zakwalifikowany jako uszkodzenie mienia, za co kodeks karny przewiduje karę do pięciu lat pozbawienia wolności. Na szczęście nie doszło do wystrzału opony w czasie jazdy, ale wtedy też inna byłaby kwalifikacja czynu - powiedziała rzeczniczka policji.
- Policja uznała, że jest to bardzo poważna sprawa i że mogło się to dla mnie zakończyć tragicznie. Wciąż zachodzę w głowę, co przyświecało temu człowiekowi, jaka była jego intencja? - komentuje PAP posłanka PiS. Violetta Porowska tłumaczyła, że poza zgłoszeniem na policję, o sprawie nie informowała szerzej ze względu na rodzinę, ale w świetle ostatnich wydarzeń z atakami na biura polityków Prawa i Sprawiedliwości uznała, że sprawę trzeba nagłośnić.
- To nie jest oblanie drzwi farbą, czy że ktoś robi manifestację pod prywatnym domem. W moim przypadku, to czyn zagrażający nie tylko zdrowiu, ale i życiu. Opona mogła pęknąć, mogłam wpaść w poślizg. To przybrało absolutnie niedopuszczalne metody, narzędzia i formy. Musimy o tym mówić głośno - podkreśliła Porowska. W mediach społecznościowych przekazała, że "gwiazdki" przebiły opony w sumie w trzech pojazdach - jej, jej męża i współpracownika.
Zdaniem posłanki jej przypadek, oraz ostatnie ataki na biura polityków PiS, "to ewidentne pokłosie wprowadzenia wulgarnej, pieniackiej narracji do przestrzeni publicznej".
"Jeśli liderzy partii opozycyjnych, na czele z Donaldem Tuskiem w agresywny sposób wypowiadają się, to później ich sympatycy uznają, że jest taka dowolność wybierania agresywnych metod działania, że mogą sobie pozwalać na to. To, że Donald Tusk i jego koledzy pozwolili na wprowadzenie tego typu agresywnej narracji było otwarciem drzwi do tego typu działań" - oceniła Porowska.