"Rodzina to wartość, którą warto promować". Ulicami Opola przeszedł Marsz dla Życia i Rodziny
Po dwuletniej przerwie spowodowanej pandemią ulicami Opola znów przeszedł Marsz dla Życia i Rodziny. Tegoroczna, dziewiąta edycja marszu, odbywa się pod hasłem "I ślubuję Ci...". To wydarzenie, które ma przypominać o wartościach, jakie niesie ze sobą rodzina.
- Pokazujemy, że chcemy żyć wartościami takimi jak życie od naturalnego narodzenia do naturalnej śmierci czy małżeństwo - mówi Krzysztof Kazanowski, prezes stowarzyszenia Rodzin Katolickich, organizator marszu. - I z tymi wartościami my tutaj idziemy, bo to są wartości, które dzisiaj są atakowane. Nie jesteśmy wszyscy wierzącymi, oczywiście, że przewagą są na pewno ludzie wierzący, ale są też ludzie, dla których życie jest wartością nadrzędną i są również z nami.
- Mamy czwórkę dzieci. Starsze są już na studiach, dzisiaj przyszliśmy z najmłodszym synem Kamilem. Chcemy zaznaczyć to, że rodzina to wartość, rodzina to coś, co warto promować pod każdym względem społecznym, gospodarczym. Wielu młodym ludziom pokazujemy, bo my jesteśmy koło pięćdziesiątki, że posiadanie dzieci nie jest żadną przeszkodą na drodze do zdobywania wykształcenia, kariery zawodowej - mówią pani Aleksandra i pan Paweł z Prudnika.
- Jestem katoliczką i uważam, że takie wartości chrześcijańskie jak miłość, liczą się dla mnie, więc jestem - dodaje pani Dagmara z Opola.
- Jestem za życiem, szczególnie jak urodziłam. Ale mimo, że moja rodzina się rozpada, bo jestem w trakcie rozwodu, tym bardziej uważam, że dla mnie rodzina, małżeństwo, życie szczególnie to podstawa - mówi pani Weronika.
- Przede wszystkim musimy wrócić do korzeni. Cała antropologia człowieka i rodziny, że życie pochodzi od Boga i temu dajemy świadectwo - dodaje ks. Jerzy Dzierżanowski, dyrektor Diecezjalnej Fundacji Ochrony Życia w Opolu.
Podobne marsze z inicjatywy organizacji pozarządowych odbywają się dziś (09.10) w całej Polsce.
Podczas marszu w Opolu zbierano pieniądze na leczenie i rehabilitację Adasia Bieleckiego, który choruje na nerwiakowłókniakowatość typu 1, czyli chorobę Recklinghausena. Finał marszu zorganizowano na pl. Wolności w Opolu, gdzie na rodziny i dzieci czekał piknik z animacjami.
- Mamy czwórkę dzieci. Starsze są już na studiach, dzisiaj przyszliśmy z najmłodszym synem Kamilem. Chcemy zaznaczyć to, że rodzina to wartość, rodzina to coś, co warto promować pod każdym względem społecznym, gospodarczym. Wielu młodym ludziom pokazujemy, bo my jesteśmy koło pięćdziesiątki, że posiadanie dzieci nie jest żadną przeszkodą na drodze do zdobywania wykształcenia, kariery zawodowej - mówią pani Aleksandra i pan Paweł z Prudnika.
- Jestem katoliczką i uważam, że takie wartości chrześcijańskie jak miłość, liczą się dla mnie, więc jestem - dodaje pani Dagmara z Opola.
- Jestem za życiem, szczególnie jak urodziłam. Ale mimo, że moja rodzina się rozpada, bo jestem w trakcie rozwodu, tym bardziej uważam, że dla mnie rodzina, małżeństwo, życie szczególnie to podstawa - mówi pani Weronika.
- Przede wszystkim musimy wrócić do korzeni. Cała antropologia człowieka i rodziny, że życie pochodzi od Boga i temu dajemy świadectwo - dodaje ks. Jerzy Dzierżanowski, dyrektor Diecezjalnej Fundacji Ochrony Życia w Opolu.
Podobne marsze z inicjatywy organizacji pozarządowych odbywają się dziś (09.10) w całej Polsce.
Podczas marszu w Opolu zbierano pieniądze na leczenie i rehabilitację Adasia Bieleckiego, który choruje na nerwiakowłókniakowatość typu 1, czyli chorobę Recklinghausena. Finał marszu zorganizowano na pl. Wolności w Opolu, gdzie na rodziny i dzieci czekał piknik z animacjami.