"Haniebne pomówienie mojej osoby, te sprawy zostaną wyjaśnione". Prezes WiK odpowiada na zarzuty
- To są nieprawdziwe oraz nierzetelne informacje, trzeba je wyjaśnić - tak do kwestii wynagrodzeń i rzekomej zawodowej degradacji matek wracających po urlopie macierzyńskim do pracy odnosi się prezes opolskiej spółki WiK Ireneusz Jaki. Jak dodaje wynagrodzenie, które otrzymywał "wynikało z uchwały walnego zgromadzenia, rady nadzorczej, jak również podpisania umowy, która była uzgodniona między właścicielem, prezydentem a przewodniczącym rady nadzorczej".
Prezes Jaki odniósł się także do informacji o rzekomym nierównym traktowaniu kobiet, które wracały po urlopie macierzyńskim do pracy. Według "Czas na Opole" wydawanego przez samorząd miasta, miały one być przenoszone na gorsze stanowiska niż te, które zajmowały przed urodzeniem dzieci. Inne miałyby nawet zwalniane z pracy.
- Oczywiście przyglądam się sprawie, badam dokumenty i z nich oczywiście nic takiego nie wynika. Jest to haniebne pomówienie mojej osoby. Wszystkie osoby, które w tym uczestniczą, będą musiały ponieść tego konsekwencje prawne. W 2018 roku zarząd postanowił, aby kobiety, które u nas były w ciąży i urodziły, dostawały od nas becikowe. Myśmy to wprowadzili.
Dodajmy, że wyjaśnienia sytuacji związanej z kobietami domagają się radne z klubu prezydenta Arkadiusza Wiśniewskiego. Dzisiaj (11.05) złożyły w tej sprawie pismo do WiK-u.
Prezes Jaki potwierdza, że ono wpłynęło, ale nie wie, czy do jutra - jak tego żądają radne - udzieli im odpowiedzi.