Brali haracze od opolskich prostytutek? Sprawa trafiła do sądu
Czerpanie zysków z prostytucji i działanie w grupie przestępczej - o te przestępstwa opolska prokuratura okręgowa oskarżyła 11 osób. Wszyscy mieli dzisiaj stanąć przed opolskim sądem, ale ten odroczył rozpoczęcie procesu do 4 lutego. Według śledczych, kobiety, które zajmowały się w Opolu prostytucją domową czy przydrożną, były zmuszane do płacenia haraczu.
- Grupą przestępczą miał kierować 45-letni Rafał L. z Opola - mówi rzecznik opolskiej prokuratury Stanisław Bar.
- Oskarżonym zarzuca się, że od 2012 roku przymuszali kobiety oferujące usługi seksualne do płacenia sobie haraczu w wysokości od 200 do 350 złotych tygodniowo. Oskarżeni uzyskali korzyść majątkową w wysokości nie mniejszej niż 450 tys. złotych - dodaje prokurator.
Według prokuratury, każda kobieta, która zajmowała się prostytucją w wynajmowanych mieszkaniach, musiała płacić tygodniowo 200 złotych. Za prostytucję przy głównych drogach wylotowych z Opola kobiety płaciły od 200 do 350 złotych tygodniowo. Wysokość stawki zależała m.in. od tego, jaka była pora roku. Zimą była najniższa.
- Proces nie ruszył, ponieważ obrona złożyła wniosek o połączenie dwóch różnych spraw, które trafiły do sądu - mówi obrońca oskarżonych Łukasz Wójcik.
- Prokuratura prowadząca to postępowanie sama sobie je torpedowała, nie wyrażając zgody na to, aby osoba przebywająca za granicą mogła stanąć przed prokuratorem, usłyszeć zarzut i złożyć wyjaśnienia. Dopiero po wydaniu przez sąd listu żelaznego oskarżony przyjechał, złożył wyjaśnienia. Jego sprawa wpłynęła do sądu, a teraz zaistniała konieczność połączenia spraw, które miały bezpośredni związek ze sobą - dodaje Wójcik.
Jak ustalili śledczy, ooskarżeni co jakiś czas jeździli po Opolu i sprawdzali, czy na pewno każda kobieta płaci haracz. Jeżeli któraś nie chciała płacić, wtedy była szykanowana. Oskarżeni na fasadach budynków pisali wulgarne teksty, rozlewali na klatkach schodowych nieprzyjemnie pachnące substancje, czy wybijali okna w mieszkaniach, gdzie miały miejsce takie usługi.
Ostatecznie pokrzywdzone kobiety zbuntowały się i kilkanaście z nich złożyło zeznania w prokuraturze. Oskarżonym grozi do 10 lat więzienia.
- Oskarżonym zarzuca się, że od 2012 roku przymuszali kobiety oferujące usługi seksualne do płacenia sobie haraczu w wysokości od 200 do 350 złotych tygodniowo. Oskarżeni uzyskali korzyść majątkową w wysokości nie mniejszej niż 450 tys. złotych - dodaje prokurator.
Według prokuratury, każda kobieta, która zajmowała się prostytucją w wynajmowanych mieszkaniach, musiała płacić tygodniowo 200 złotych. Za prostytucję przy głównych drogach wylotowych z Opola kobiety płaciły od 200 do 350 złotych tygodniowo. Wysokość stawki zależała m.in. od tego, jaka była pora roku. Zimą była najniższa.
- Proces nie ruszył, ponieważ obrona złożyła wniosek o połączenie dwóch różnych spraw, które trafiły do sądu - mówi obrońca oskarżonych Łukasz Wójcik.
- Prokuratura prowadząca to postępowanie sama sobie je torpedowała, nie wyrażając zgody na to, aby osoba przebywająca za granicą mogła stanąć przed prokuratorem, usłyszeć zarzut i złożyć wyjaśnienia. Dopiero po wydaniu przez sąd listu żelaznego oskarżony przyjechał, złożył wyjaśnienia. Jego sprawa wpłynęła do sądu, a teraz zaistniała konieczność połączenia spraw, które miały bezpośredni związek ze sobą - dodaje Wójcik.
Jak ustalili śledczy, ooskarżeni co jakiś czas jeździli po Opolu i sprawdzali, czy na pewno każda kobieta płaci haracz. Jeżeli któraś nie chciała płacić, wtedy była szykanowana. Oskarżeni na fasadach budynków pisali wulgarne teksty, rozlewali na klatkach schodowych nieprzyjemnie pachnące substancje, czy wybijali okna w mieszkaniach, gdzie miały miejsce takie usługi.
Ostatecznie pokrzywdzone kobiety zbuntowały się i kilkanaście z nich złożyło zeznania w prokuraturze. Oskarżonym grozi do 10 lat więzienia.