Katastrofa ekologiczna w Otmuchowie. Setki zabitych ryb, wędkarze zrozpaczeni
Setki, a może nawet tysiące śniętych ryb płyną Nysą Kłodzką ze zbiornika wodnego w Otmuchowie, gdzie przez gwałtowne spuszczenie wody doszło do pomoru sandacza.
O sprawie poinformował opolski okręg PZW, którego niczego nieświadomi pracownicy jeszcze dzisiaj rano wpuszczali do jeziora młody narybek. A przed kilkoma dniami, jak informowaliśmy na antenie naszego radia, jezioro zostało zarybione 550 kg narybku. Jakub Roszuk, dyrektor biura okręgu Polskiego Związku Wędkarskiego w Opolu mówi, że to już kolejna taka katastrofa ekologiczna. - Od razu powiadomiliśmy policję. Znowu są bowiem śnięte ryby. Płyną rzeką Nysa Kłodzka. To głównie sandacze i jazie. Sytuacja jest tym bardziej absurdalna, ponieważ akurat dzisiaj znów dorabialiśmy ten zbiornik sandaczem, żeby odbudować populacje tego gatunku. Tak się nie da gospodarzyć - przyznaje Jakub Roszuk.
Do katastrofy doszło przez wyłączone turbiny, a następnie podniesione zasuwy. - Tak zwanym wentylem została spuszczona woda. W wyniku tych uderzeń i ciśnienia, jakie się wytworzyło wewnątrz, ryby doznały obrażeń i zostały zabite - wyjaśniają specjaliści w PZW.
Szef okręgu PZW w Opolu zapowiada, że o sprawie powiadomi służby wojewody, a także wystąpi o weryfikacje pozwolenia wodno-prawnego dla RZGW. - Powiadomione zostało już RZGW we Wrocławiu, zgłosiliśmy sprawę na policję. Mamy też zamiar, jako użytkownik, wystąpić o weryfikację pozwolenia wodno-prawnego dla RZGW pod kątem takim, by wykonali zabezpieczenie w postaci elektrycznego odstraszacza, takiego samego, jak na zbiorniku nyskim - dodaje dyrektor Roszuk.
Jak powiedział nam dyrektor opolskiego PZW, zamontowanie elektrycznego odstraszacza nie odpuści, bo w tej sytuacji prowadzenie gospodarki rybackiej jest całkowicie pozbawione sensu.