W Głuchołazach ktoś wyrzucił szczeniaki do śmieci. Sprawę bada policja
Sześć szczeniąt w szczelnie zamkniętym worku znalazła straż miejska na wysypisku śmieci w Głuchołazach. O sprawie zaalarmowała ich jedna z mieszkanek, która spacerując w rejonie starej cegielni natknęła się na makabryczne znalezisko.
Po rozerwaniu worka okazało się, że jeden z piesków nie przeżył. Pięć pozostałych trafiło pod opiekę nyskiej przychodni weterynaryjnej Bernardyn, gdzie zajął się nimi lekarz weterynarii Jacek Opara.
- Panowie ze straży miejskiej zadzwonili do naszej przychodni z informacją, że znaleźli na wysypisku śmieci świeżo urodzone szczeniaki, dosłownie jednodniowe. Powiedzieliśmy, że mają je obowiązkowo przywieźć do nas, do przychodni i tam spróbujemy im jakoś pomóc. Teraz cała lecznica jest zaangażowana w karmienie tych maluchów. To oseski, które bez pomocy człowieka nie miałyby szans na przeżycie - mówi Jacek Opara.
Szczeniaki karmione są co trzy godziny i pozostaną pod opieką fachowców jeszcze przez sześć tygodni. Później trafia do adopcji. Dodajmy, że sprawą zajęła się również policja.
- Panowie ze straży miejskiej zadzwonili do naszej przychodni z informacją, że znaleźli na wysypisku śmieci świeżo urodzone szczeniaki, dosłownie jednodniowe. Powiedzieliśmy, że mają je obowiązkowo przywieźć do nas, do przychodni i tam spróbujemy im jakoś pomóc. Teraz cała lecznica jest zaangażowana w karmienie tych maluchów. To oseski, które bez pomocy człowieka nie miałyby szans na przeżycie - mówi Jacek Opara.
Szczeniaki karmione są co trzy godziny i pozostaną pod opieką fachowców jeszcze przez sześć tygodni. Później trafia do adopcji. Dodajmy, że sprawą zajęła się również policja.