Cały świat na polu w Pilszczu. Zawody Modeli Swobodnie Latających
Stu sześćdziesięciu uczestników z szesnastu krajów, w tym z Mongolii, Norwegii, Stanów Zjednoczonych, wzięło w ten weekend udział w Mistrzostwach Świata Modeli Swobodnie Latających Kietrz Cup, rozgrywających się na wielkim polu we wsi Pilszcz w powiecie głubczyckim.
Walczą o Puchar Świata, a czynnikiem który decyduje o zwycięstwie – oprócz umiejętności – jest nieprzewidywalny wiatr. - Tu jest czołówka światowa, wielokrotni mistrzowie świata i Europy, latają na wysokim poziomie. Wiatr jest silny i każdy z nich próbuje przewalczyć dla siebie jak najlepsze warunki, żeby nie zniszczyć modelu. Przed nimi jeszcze wiele startów - mówi Marek Łysakowski, jeden z dwójki organizatorów tego międzynarodowego wydarzenia.
- Cała impreza ma ściśle określoną strukturę – tłumaczy Marek Łysakowski. - Zawody polegają na rozegraniu pięciu lotów, zawodnik po wypuszczeniu modelu z ręki nie ma nad nim kontroli.
Od soboty podniebnym zmaganiom modeli swobodnie latających przygląda się sztab sędziowski. - Głównym czynnikiem jest pomiar czasu, który jest ustalony zgodnie z kodeksem FAI w każdej kolejce - mówi sędzia główny Stanisław Sułek, który jest sędzią klasy międzynarodowej. - Oprócz tego sędziowie sprawdzają oznakowanie modelu - dodaje. Tutaj również musi być ono zgodne z wymaganiami FAI, czyli Międzynarodowej Federacji Lotniczej.
Na międzynarodowe zawody ściągnęli ludzie z całego świata, przyjechali dojrzali i całkiem młodzi miłośnicy tej nieprzewidywalnej w swoim przebiegu dyscypliny.
Wśród gości jest Jerzy Dzienis, który z modelami i młodzieżą pracuje od 60 lat w Białymstoku. - Już powinienem być na emeryturze, czyli siedzieć w domu, a ja... jestem na emeryturze i nadal pracuję z młodzieżą, wyjeżdżam z nimi i wciąż dobrze się czuję, mimo lat - śmiał się. Wśród jego podopiecznych był 12-letni Krzysztof Wierzbowski. -Trenuje od 4 lat, najtrudniejsze jest dobrze ustawić się z wiatrem - powiedział. Krzyś przyznał też, że lubi konkurencję.
Obok Marka Łysakowskiego zawody organizuje Piotr Szymański z sąsiadującego z powiatem głubczyckim Raciborza. Dlatego równolegle po raz trzeci z rzędu obok Kietrz World Cup rozgrywane są mistrzostwa Racibórz World Cup.
- Cała impreza ma ściśle określoną strukturę – tłumaczy Marek Łysakowski. - Zawody polegają na rozegraniu pięciu lotów, zawodnik po wypuszczeniu modelu z ręki nie ma nad nim kontroli.
Od soboty podniebnym zmaganiom modeli swobodnie latających przygląda się sztab sędziowski. - Głównym czynnikiem jest pomiar czasu, który jest ustalony zgodnie z kodeksem FAI w każdej kolejce - mówi sędzia główny Stanisław Sułek, który jest sędzią klasy międzynarodowej. - Oprócz tego sędziowie sprawdzają oznakowanie modelu - dodaje. Tutaj również musi być ono zgodne z wymaganiami FAI, czyli Międzynarodowej Federacji Lotniczej.
Na międzynarodowe zawody ściągnęli ludzie z całego świata, przyjechali dojrzali i całkiem młodzi miłośnicy tej nieprzewidywalnej w swoim przebiegu dyscypliny.
Wśród gości jest Jerzy Dzienis, który z modelami i młodzieżą pracuje od 60 lat w Białymstoku. - Już powinienem być na emeryturze, czyli siedzieć w domu, a ja... jestem na emeryturze i nadal pracuję z młodzieżą, wyjeżdżam z nimi i wciąż dobrze się czuję, mimo lat - śmiał się. Wśród jego podopiecznych był 12-letni Krzysztof Wierzbowski. -Trenuje od 4 lat, najtrudniejsze jest dobrze ustawić się z wiatrem - powiedział. Krzyś przyznał też, że lubi konkurencję.
Obok Marka Łysakowskiego zawody organizuje Piotr Szymański z sąsiadującego z powiatem głubczyckim Raciborza. Dlatego równolegle po raz trzeci z rzędu obok Kietrz World Cup rozgrywane są mistrzostwa Racibórz World Cup.