[FOTO] Jak wyglądało życie w stanie wojennym? "Niepewność i strach"
Godzina policyjna, podsłuchy, zawieszenie wydawania gazet czy kartki na artykuły pierwszej potrzeby - to tylko niektóre elementy szarej rzeczywistości stanu wojennego. Co było najgorsze?
34 lata temu przestały działać też telefony oraz poczta, więc Polska została odcięta od świata, a na ulicach pojawiło się wojsko i czołgi. Zapytaliśmy opolskich działaczy opozycji antykomunistycznej, co wspominają najgorzej z tamtego okresu.
- Niepewność ludzi o los swój, rodziny i o to, co będzie dalej. Czy Rosjanie wejdą? Czy zabiją mnie? Czy wywiozą na białe niedźwiedzie? Niepewność co do jutra była głównym przesłaniem tego stanu wojennego - ocenia Grzegorz Adamczyk, wiceprzewodniczący opolskiej Solidarności.
- Najgorsze, że nie wiedzieliśmy, jak daleko może się to posunąć. Poza tym nie mieliśmy wtedy żadnego zabezpieczenia - dodaje Irena Chmielewska.
- Cała masa ludzi poczuła się dotknięta przez ten reżim. Osoby, których nie zamknięto, były wyrzucane z pracy albo robiono im różne inne problemy w skali bardzo odczuwalnej - wspomina Janusz Wójcik.
W czasie stanu wojennego, trwającego do 22 lipca 1983 roku, użyto 1750 czołgów i 1900 wozów bojowych.
Czy Polacy byliby w stanie zjednoczyć się w razie zagrożenia tak, jak miało to miejsce w czasie tworzenia Solidarności? Adamczyk cieszy się, że dziś nie ma podobnego niebezpieczeństwa, ale nie ma on wątpliwości co do ewentualnej reakcji społeczeństwa.
- W momencie zagrożenia na pewno bylibyśmy razem, ale dziś nie ma obawy o demokrację czy o to, że ktoś zaatakuje nas z zewnątrz. Ludzi okłamywano, a oni domagali się tylko prawdy i chleba - takie właśnie było główne hasło Solidarności - przypomina.
Irena i Czesław Chmielewscy uważają, że osoby decydujące o wprowadzeniu stanu wojennego powinny zostać bezwzględnie pociągnięte do odpowiedzialności.
- Oni powinni wstać w pewnym momencie, przyznać się do tego, przeprosić, a nawet i wynagrodzić. W dalszym ciągu nie został rozliczony system komunistyczny - to jest drzazga dla ludzi, którzy oddali serca ideałom Solidarności - mówią.
Dodajmy: Trybunał Konstytucyjny orzekł w 2011 roku, że wprowadzenie stanu wojennego było niezgodne nawet z konstytucją PRL-u. Mimo tego, odpowiedzialni za tę decyzję nie ponieśli konsekwencji.
- Niepewność ludzi o los swój, rodziny i o to, co będzie dalej. Czy Rosjanie wejdą? Czy zabiją mnie? Czy wywiozą na białe niedźwiedzie? Niepewność co do jutra była głównym przesłaniem tego stanu wojennego - ocenia Grzegorz Adamczyk, wiceprzewodniczący opolskiej Solidarności.
- Najgorsze, że nie wiedzieliśmy, jak daleko może się to posunąć. Poza tym nie mieliśmy wtedy żadnego zabezpieczenia - dodaje Irena Chmielewska.
- Cała masa ludzi poczuła się dotknięta przez ten reżim. Osoby, których nie zamknięto, były wyrzucane z pracy albo robiono im różne inne problemy w skali bardzo odczuwalnej - wspomina Janusz Wójcik.
W czasie stanu wojennego, trwającego do 22 lipca 1983 roku, użyto 1750 czołgów i 1900 wozów bojowych.
Czy Polacy byliby w stanie zjednoczyć się w razie zagrożenia tak, jak miało to miejsce w czasie tworzenia Solidarności? Adamczyk cieszy się, że dziś nie ma podobnego niebezpieczeństwa, ale nie ma on wątpliwości co do ewentualnej reakcji społeczeństwa.
- W momencie zagrożenia na pewno bylibyśmy razem, ale dziś nie ma obawy o demokrację czy o to, że ktoś zaatakuje nas z zewnątrz. Ludzi okłamywano, a oni domagali się tylko prawdy i chleba - takie właśnie było główne hasło Solidarności - przypomina.
Irena i Czesław Chmielewscy uważają, że osoby decydujące o wprowadzeniu stanu wojennego powinny zostać bezwzględnie pociągnięte do odpowiedzialności.
- Oni powinni wstać w pewnym momencie, przyznać się do tego, przeprosić, a nawet i wynagrodzić. W dalszym ciągu nie został rozliczony system komunistyczny - to jest drzazga dla ludzi, którzy oddali serca ideałom Solidarności - mówią.
Dodajmy: Trybunał Konstytucyjny orzekł w 2011 roku, że wprowadzenie stanu wojennego było niezgodne nawet z konstytucją PRL-u. Mimo tego, odpowiedzialni za tę decyzję nie ponieśli konsekwencji.