Jest swego rodzaju paradoksem, że w przekazie propagandowym w krajach bloku wschodniego, mającym uzasadnić interwencję, dominowało oskarżenie, że Czesi i Słowacy chcą porzucić sojusz ze Związkiem Radzieckim i idee socjalizmu. Niewiele tymczasem miało to wspólnego z prawdą!
Społeczeństwo czeskie i słowackie było rusofilskie – co przyznaje historyk Jirzi Pernes. Ta sympatia sięgała przy tym nie tylko roku 1945 i przekonania, że to właśnie dzięki Sowietom powstała na nowo Czechosłowacja, ale znacznie wcześniej – związków budowanych już przez władze przedwojenne.
Podobnie rzecz miała się z sympatią dla socjalizmu i komunizmu, sięgała ona także dużo wcześniej niż od momentu objęcia władzy po 1946 roku. W legalnych wyborach swoje głosy na komunistów oddało 40 procent wyborców. I mimo późniejszego, już nie tak legalnego, objęcia kontrolą kraju, gdy na ulicach pojawiły się ponownie radzieckie czołgi i żołnierze, wielu Czechów i Słowaków podchodziło do nich, by przekonywać, że doszło do jakiegoś gigantycznego nieporozumienia.
Mimo tego, opór społeczeństwa wobec inwazji był niemal powszechny, choć stopniowalny. Nie wszyscy chcieli i potrafili podejmować agresywne działania. Dominowała mimo wszystko postawa biernego sprzeciwu, obejmująca przy tym także armię. Co zresztą utrudniało poniekąd oficjalnej propagandzie z obozu socjalistycznego budowanie odpowiednio mocnej narracji, udowadniającej, że posłanie na braci Czechów i Słowaków czołgów było niezbędne. Ale od tego są sprawdzone wzorce, które wiele razy wcześniej i później stosowano, by zdyskredytować przeciwników politycznych. W odcinku Polskiej Kroniki Filmowej można było usłyszeć o knowaniach przeciwników socjalizmu, inspirowanych przez Zachód, którzy stać mieli za rzekomą próbą obalenia rządów chłopów i robotników w Czechosłowacji.
Wśród przejawów oporu mieszkańców wobec akcji militarnej znalazła się i taka sytuacja opisana przez Tadeusza Oratowskiego, uczestnika interwencji. Otóż, w pobliżu lotniska, które zabezpieczali polscy żołnierze, rozmieszczono gigantofony, czyli rodzaj megafonu szczególnie wielkiej mocy, na ogół liczonej w tysiącach watów. Zaskakujący okazał się jednak repertuar jaki przez nie nadawano. Krótko mówiąc, zaaplikowano żołnierzom całodobowo, na okrągło monotonne wycie psa... Miało to osłabiać morale okupanta. Ponieważ jednak skończyło się to zniszczeniem głośników, trudno ocenić ewentualny wpływ tego rodzaju wojny psychologicznej. To nieco groteskowy przykład reakcji, także lokalnych władz na wydarzenia rozgrywające się po 21 sierpnia.
Co jednak ważne, mimo osiągnięcia celów militarnych operacji „Dunaj”, okupantom nie udało się osiągnąć głównego celu politycznego, czyli zbudowania na miejscu obozu, który popierałby działania interwentów, legalizując je zarazem. Legalnie wybrane władze w swej zdecydowanej większości zapewniały za pośrednictwem mediów, że nic nie wiedziały, ani tym bardziej nie aprobowały inwazji.
Potwierdzeniem sprzeciwu społeczeństwa, oprócz indywidualnych akcji, był też strajk generalny, który objął 23 sierpnia cały kraj i dobitnie pokazał co społeczeństwo myśli o interwentach.
Był to początek protestów, które podminowało jednak dotarcie do świadomości wszystkich, że ekipa Dubczeka, przymuszona wprawdzie, ale jednak podpisała kapitulancką deklaracje moskiewską.
Ostatecznie więc, udało się nowym, posłusznym Sowietom władzom zdusić wszelki opór na co najmniej kilka lat. A na pewno do roku 1977, kiedy to powstała Karta 77, będąca rzeczywiście nową kartą w walce Czechów i Słowaków o wyzwolenie się z żelaznego uścisku Układu Warszawskiego.