Nieoczekiwanie spadła na nas wiadomość o odejściu Eddiego Van Halena, stąd oczywistym staje się, że zaprezentuję właśnie jego płyty i o ile debiut jest tu bardzo oczywisty, bo był prawdziwą rewolucją w 1978 roku, albumem przełomowym, który pokazał, jak można połączyć ze sobą finezję, popowe melodie z punkowym czadem, tak drugi (będący trzecim w dyskografii) jest już dziełem będącym w powszechnej pamięci nieco w tle, a jednak artystycznie jest płyta doskonałą, na której zespół już w całkowicie autorskim repertuarze, wykazał się ogromną dojrzałością i osłuchaniem muzycznym. sięgając do amerykańskiej tradycji, country i bluesa, nadał mu współczesny i niezwykle atrakcyjny wymiar, nie tracąc nic z przebojowego potencjału. Udowodnili tym, że można zrobić dobrą rozrywkę nie pozbawioną ambicji i wysmakowaną.