Polak, który jak nikt na świecie zaszkodził komunizmowi
Nie wiemy dziś, czy sędzia ulegając zgodnemu z panującymi zwyczajami kipiał oburzeniem, czy też może zastępował emocje kamiennym wyrazem twarzy. Być może pytał nawet siebie w głębi ducha, jak on sam by się zachował? 23 maja 1984r. przewodniczący Sądu Warszawskiego Okręgu Wojskowego ogłosił wyrok wydany na do niedawna jednego z oficerów Ludowego Wojska Polskiego. Skazał go zaocznie na karę śmierci, degradację do stopnia szeregowca, pozbawienie mienia w całości i pozbawienie praw publicznych na zawsze. Nazwisko oskarżonego brzmiało Kukliński, a jego samego wcale na sali sądowej nie było…
Dziś ta historia zastępcy szefa Zarządu Operacyjnego Sztabu Generalnego WP, a zarazem tajnego współpracownika Centralnej Agencji Wywiadowczej jest powszechnie znana. Choć nadal kryje w sobie wiele tajemnic. Jedną z nich jest źródło, z którego PRL-owskie władze zaczerpnęły wiedzę, że w ścisłym kierownictwie armii ludowej ulokował się amerykański szpieg.
W książce "Ryszard Kukliński. Życie ściśle tajne" Benjamina Weisera można znaleźć m.in. informację, jaką Kukliński przekazał Amerykanom 2 listopada 1981 roku. Była ona następująca: "Dzisiaj powiadomił wąską grupę osób, że władze odebrały wiadomość od informatora z Rzymu, iż CIA dysponuje najnowszą wersją planów dotyczących wprowadzenia stanu wojennego. Zwracam się z pilną prośbą o instrukcje w sprawie ewakuacji z kraju mnie i mojej rodziny”. Byłby to ponury paradoks, gdyby miało się okazać, że ukrywając swoją działalność przez wiele lat przed kontrwywiadem, został wydany przez szpiega ulokowanego w Watykanie. Jedynie bardzo wąski krąg osób miał dostęp do ostatecznej wersji tych planów, istniały prawdopodobnie zaledwie dwie kopie, trudno więc było nie domyślić się, na kogo powinien paść cień podejrzenia.
Konieczne było szybkie działanie. Mimo, że Kukliński znalazł się pod obserwacją kontrwywiadu, udało mu się uciec. Wykorzystał bankiet w radzieckiej ambasadzie w Warszawie. CIA podstawiła dla niego samochód, a rankiem, zanim ktokolwiek zdołał się zorientować odleciał samolotem LOT do Londynu, posługując się fałszywym paszportem. Żonę Kuklińskiego przerzucono do RFN samochodem na dyplomatycznych numerach rejestracyjnych. Następnie wszyscy trafili do USA. I można by mówić o hollywoodzkim happy endzie, gdyby nie fakt, że polowanie na Kuklińskiego nigdy właściwie się nie skończyło. Obaj jego synowie zginęli w tajemniczych okolicznościach. On sam zmarł w lutym 2004 roku. Spory o ocenę jego działania najpewniej trwać będą jeszcze przez dziesięciolecia.
Choć warto też przytoczyć opinię zawartą w liście do prezydenta Ronalda Reagana przez ówczesnego dyrektora CIA Williama Caseya, który napisał: „Nikt na świecie w ciągu ostatnich 40 lat nie zaszkodził komunizmowi tak, jak ten Polak”.
Posłuchaj felietonu:
Ireneusz Prochera (oprac. Małgorzata Lis-Skupińska)