W sobotę Polska wprowadziła zakaz wwozu produktów rolnych z Ukrainy i zakaz tranzytu. Zareagowały na to władze Ukrainy, w poniedziałek doszło do rozmów w tej sprawie miedzy polską i ukraińską stroną.
Minister rolnictwa Robert Telus, powiedział "My nie jesteśmy przeciwko temu, aby tranzyt był prowadzony, musimy mieć 100-proc. gwarancję, że produkty, które zdestabilizowały nasz rynek, nie będą zostawały w Polsce."
- Towar miał przejechać do portu, dlatego nikt z rolników nie oponował. Jak to się mogło stać, że ten towar rozjechał się po Polsce? Służby mogły temu zapobiegać - powiedział gość Radia Opole. - Jeżeli na granicy coś jest deklarowane, że wjeżdża pozagatunkowa pszenica, to ona ma swojego adresata, odbiorcę. Nie dopilnowano, czy to dojeżdżało do biogazowni, peleciarni, takie miały dokumenty. Po drodze dokumenty fałszowano, trafiało to do podmiotów "X", było mieszane z polskim zbożem i wprowadzane do konsumpcji - mówił prezes Izby Rolniczej w Opolu.
- Prokuratura zajmuje się tym dopiero teraz, po siedmiu miesiącach, jak to już jest wprowadzone na rynek. Dlaczego tak późno - pytał gość Radia Opole.
Uważa on, że rozwiązaniem było by wprowadzenie kaucji na granicy, która byłaby oddawana po załadowaniu towaru na statki lub opuszczeniu Polski.
- Inspekcja, która zajmuje się jakością handlową, powinna błyskawicznie wychwycić miejsca gdzie się pojawia towar wyprodukowany w warunkach "wolnej amerykanki" - stwierdził prezes Izby Rolniczej.
Pytany o to, czy częściową winę ponosi także Unia Europejska, powiedział, że mamy przecież w Unii "swojego" komisarza ds. rolnictwa.
- Współpraca komisarza pana Wojciechowskiego z komisarzem ds. handlu przyniosłaby błyskawiczne efekty. Do takich rozmów w najbliższym czasie musi dojść, muszą one być prowadzone przy współudziale Ukrainy, bo nie możemy tych ludzi skrzywdzić. To muszą być rozwiązania długofalowe, które nie powstaną z dnia na dzień.
Marek Froelich podkreślił, że do żniw zostały 3 miesiące, magazyny są zasypane pod dach, ukraińskim i polskim zbożem.
- Nie dziwię się, że minister postanowił zamknąć granicę, bo inaczej nie jesteśmy w stanie magazynów opróżnić.
Prezes Izby Rolniczej w Opolu powiedział, że polscy rolnicy nie są w stanie sprzedać zboża, które mają z poprzednich żniw. Rząd zapowiedział, że będzie skupował pszenicę za 1400 zł.
- Gros rolników nie ma szczęścia pracować na dobrych ziemiach gdzie się uprawia pszenice. Zostaje im żyto, pszenżyto, owies, o tych roślinach minister nie mówi. Tu się zaczyna problem, bo też ich ceny dramatycznie spadły i też je trzeba skupić.