Tokio/lekkoatletyka - Lićwinko: nic nie zapowiadało takiej katastrofy
"Nie wiem, co się stało. Czy to w wyniku tego, że eliminacje kosztowały mnie bardzo dużo. Po nich przeszłam udar. Dochodziłam do siebie bardzo długo i dopiero wczoraj po południu poczułam się lepiej. Ale nic tego nie zapowiadało. Zrobiłam trening, zrobiłam rozgrzewkę. Wyglądałam i czułam się bardzo dobrze, choć kręci mi się w głowie cały czas. Nie tak to miało wyglądać, bo wykonaliśmy z Michałem (Lićwinko, trenerem i mężem zawodniczki - PAP) kawał dobrej roboty. Ja naprawdę byłam w dobrej formie. Takie wysokości skakałam na treningu dużo lepiej" - relacjonowała dziennikarzom rozczarowana Lićwinko.
Jak dodała, dwa tygodnie wcześniej naderwała mięsień dwubłoniasty, co pokrzyżowało jej plan.
"Ale mimo wszystko trenowałam, wszystko było dobrze i nic nie zapowiadało takiej katastrofy. Dlatego nawet nie wiem, co powiedzieć. Jestem zawiedziona. Te igrzyska to miała być wisienka na torcie. I one tak się zapowiadały. Nie mam pojęcia, dlaczego nie wyszło" - zaznaczyła brązowa medalistka mistrzostw świata z 2017 roku.
Wracając do trudnej sytuacji z kwalifikacji przyznała, że nie pamięta swoich ostatnich skoków tego dnia.
"Zeszłam w ostatniej chwili ze stadionu, Michał mnie złapał i wsadził do wody. Bardzo kiepsko się czułam. Ale dziś było już dobrze. Jestem tak bardzo zawiedziona, bo 11. miejsce z tak kiepskim wynikiem, w tak kiepskim stylu skoczone... Naprawdę byłam w dobrej dyspozycji. To naprawdę mnie boli. To moje ostatnie igrzyska, a 11. miejsce z tak kiepskim wynikiem... Nie zasłużyłam na to. Myślałam, że zatrzyma mnie wysokość dwa metry, a nie 1,96" - wskazała zawodniczka Podlasia Białystok.
Już wcześniej mówiła, że ten sezon będzie jej ostatnim. Spytana w sobotę, czy w związku z nieudanym występem w Tokio, nie rozważa przedłużenia kariery, wykluczyła taką możliwość.
"To już koniec. Zdrowie już nie jest takie jak powinno. Moje dziecko jest dla mnie najważniejsze. Taka jest moja decyzja. Mam jeszcze kilka startów w planie i mam nadzieję, że dojdą do skutku. Z polską publicznością pożegnam się podczas Memoriału Kamili Skolimowskiej w Chorzowie" - podsumowała mama trzyletniej Hani.
Z Tokio - Agnieszka Niedziałek (PAP)
an/ pp/