Ryan Reynolds ujawnił, że zrezygnował z gaży, aby „Deadpool” trafił do kin
Obecnie Ryan Reynolds należy do grona najbardziej rozchwytywanych aktorów w Hollywood, ale gdy premierę miała pierwsza część filmowej serii „Deadpool”, jego nazwisko w obsadzie nie było gwarancją kasowego sukcesu produkcji. Kanadyjczyk miał wówczas na koncie kilka głośnych filmów, które – eufemistycznie rzecz ujmując – nie wprawiły krytyków w zachwyt. Koronnym przykładem jest zmiażdżony przez recenzentów obraz science fiction „Green Lantern”, który wciąż plasuje się na szczycie zestawień najgorszych filmów o superbohaterach w historii kina. Dość wspomnieć, że w opiniotwórczym serwisie „Rotten Tomatoes” tytuł uzyskał zaledwie 25 proc. pozytywnych ocen ekspertów.
Nie dziwi zatem, że gdy powstawał kultowy dziś „Deadpool”, wytwórnia nie pokładała w produkcji wielkich nadziei – podobnie zresztą, jak odtwórca głównej roli. „Gdy w końcu dostaliśmy zielone światło, nawet najmniejsza część mnie nie podejrzewała, że ten film odniesie jakikolwiek sukces w kinach” – przyznał bez ogródek Reynolds w nowym wywiadzie dla „The New York Times”. Brak wiary producentów w ów sukces w praktyce sprowadzał się do budżetowych cięć i maksymalnego ograniczania kosztów. Gwiazdor zdradził, że tak bardzo zależało mu na ukończeniu projektu, iż zrezygnował z własnej gaży. Część pieniędzy podarował scenarzystom.
„Zgodziłem się nawet na to, żeby mi nie zapłacono. Nie pozwolili współautorom scenariusza Rhettowi Reese’owi i Paulowi Wernickowi na to, aby byli cały czas obecni na planie, więc wziąłem resztę skromnej pensji, która mi została, i zapłaciłem im, żebyśmy mogli stworzyć de facto pokój scenarzystów” – wyjawił Reynolds. I dodał, że problemy ze sfinansowaniem filmu paradoksalnie nie okazały się przekleństwem, lecz błogosławieństwem. „Myślę, że jednym z największych wrogów kreatywności jest nadmiar czasu i pieniędzy, a pracując nad tym filmem nie mieliśmy ani czasu, ani pieniędzy. Sprzyjało to skupieniu się na postaci, a nie na widowisku, co nie jest łatwe w przypadku filmu opartego na komiksie. Byłem zaangażowany w każdy mikro szczegół. Nie czułem się tak na planie od bardzo, bardzo dawna” – zaznaczył aktor.
47-letni Reynolds szykuje się tymczasem do premiery wyczekiwanej kontynuacji serii, w której u jego boku wystąpił Hugh Jackman. „Deadpool & Wolverine” zadebiutuje na ekranach polskich kin już 26 lipca. (PAP Life)
iwo/moc/