Medyka/ Wolontariusze z Ukrainy codziennie przyjeżdżają na przejście, aby pomóc uchodźcom
W środę na przejściu granicznym w Medyce nie ma dużego ruchu. Pojedyncze osoby z torbami przekraczają granicę z Ukrainy do Polski. Oprócz matek z dziećmi, jest także dużo osób starszych i na wózkach inwalidzkich. Natomiast na Ukrainę zmierzają osoby, które po krótkich zakupach w Polsce wracają do domów z siatkami pełnymi zakupów, głównie owoców, nabiału i wędlin.
Na ławce tuż po przekroczeniu granicy w Medyce odpoczywa 83-letnia Antonina, która uciekła z Buczy w obwodzie kijowskim. "Nie chciałam wyjeżdżać. Całe życie tam spędziłam, wszystkie moje wspomnienia związane są z tym miejscem. Jednak dzieci radziły, żeby wyjechać, bo mieszkamy kilka kilometrów od zniszczonego Irpienia i Hostomela. Wiele domów, szkół, szpitali zostało zburzonych" – relacjonuje starsza pani, która planuje dotrzeć do swoich wnuków w Berlinie.
Pomoc w postaci ciepłych posiłków, darmowych kart SIM, ubrań, artykułów dla dzieci niosą na miejscu wolontariusze z całej Polski i świata. Są osoby m.in. z Francji, Niemiec, Izraela, Egiptu, Indii. Część z nich śpi w namiotach, które przywieźli ze sobą.
Jest też grupa wolontariuszy z Ukrainy, którzy codziennie przyjeżdżają na przejście graniczne w Medyce, żeby pomóc osobom uciekającym do Polski. 19-letnia Nastia przekracza granicę nawet kilka razy dziennie, bo do domu swoich rodziców w obwodzie lwowskim ma stąd około pół godziny.
"Moja pomoc polega głównie na tłumaczeniu z języka angielskiego na ukraiński, ponieważ mnóstwo zagranicznych wolontariuszy mówi tylko po angielsku, a przyjeżdżający tu Ukraińcy nic nie rozumieją. Jak słyszą ukraiński, to od razu czują się bezpieczniej. Tłumaczymy im, jak mogą skorzystać ze wsparcia. Dzięki temu nie czują się tak zdezorientowani zaraz po przekroczeniu granicy" – wyjaśnia wolontariuszka, która jest grafikiem i mieszka od dwóch lat w Kijowie.
Nastia jest na przejściu w Medyce od kilku dni, bo wcześniej pomagała w centrum humanitarnym w Lwowie, gdzie sortowała rzeczy dla uchodźców i żołnierzy. "Ludzie, którzy przyjeżdżają do Polski z południa Ukrainy zazwyczaj płaczą i nie wiedzą, co dalej ze sobą zrobić. Często są też nieśmiali i wstydzą się skorzystać z oferowanej pomocy" – dodaje ukraińska wolontariuszka.
Również 33-letnia Tatiana, która na co dzień jest aktorką, przyjeżdża do Medyki ze Lwowa. Jak podkreśla, gdy Ukraińcy słyszą swój język w Polsce, to od razu się uśmiechają. "Naszym zadaniem jest zapewnić ich, że są już bezpieczni i w jaki sposób mogą np. skorzystać z noclegu. Dużo ludzi po przekroczeniu granicy jedzie do znajomych, ale część nie wie kompletnie, co dalej ze sobą zrobić" – dodaje Tatiana.
Jak relacjonuje, niektóre osoby znajdują się w tak fatalnym stanie psychicznym, że kierowane są do centrum pomocy humanitarnej, gdzie otrzymują pomoc psychologiczną. "Każda historia jest inna. Mnie najbardziej utkwił w pamięci przypadek małżeństwa z Charkowa, które jechało dalej do Francji. Opowiadali, że przez dwa tygodnie ukrywali się w schronach, a jak wyjeżdżali to ich samochód został ostrzelany. Byli bardzo przestraszeni, nawet będąc już w Polsce. Jedyne, co mogłam w takiej sytuacji zrobić, to ich przytulić" – zaznacza Ukrainka.
Według danych Bieszczadzkiego Oddziału Straży Granicznej, od początku wojny w Ukrainie na podkarpackich przejściach granicznych odprawiono łącznie 1,14 mln osób, które przybyły do Polski. Z czego 534 tys. osób przekroczyło granicę w Medyce. (PAP)
Autorka: Gabriela Bogaczyk
gab/ lena/