Radio Opole » Kraj i świat
2021-12-09, 06:20 Autor: PAP

Dr Kulesza: zamiast przeznaczać środki na naukę, finansuje się spory prawne

Zamiast przeznaczać środki na naukę, finansuje się spory prawne – powiedział PAP matematyk i informatyk dr Kamil Kulesza będący w sporze prawnym z jednym z instytutów PAN. W październiku w "Gazecie Wyborczej" ukazał się jego artykuł "Od dziaderstwa do dziadostwa – historia końca Polskiej Akademii Nauk”. Po kilkunastu godzinach tekst zniknął z portalu.

Dr Kamil Kulesza, zapytany przez PAP o to, jakiego sporu prawnego dotyczy oświadczenie PAN odpowiedział, że tego samego, o którym mówią różne media od 2016 r., m.in. opisywał go szczegółowo w cyklu artykułów "Dziennik Gazeta Prawna". Dotyczy braku rozliczenia z wykonawcami prac badawczych, za które PAN-owski instytut wziął pieniądze i zniszczenia unikalnego centrum badawczego. "Niestety, żadna z kilkunastu spraw nie została do dziś rozstrzygnięta. Konflikt prawny angażuje, na różnych jego etapach, już chyba kilkadziesiąt osób fizycznych i prawnych spierających się z PAN, jego jednostkami i osobami pełniącymi funkcje kierownicze w związku z ich osobistą odpowiedzialnością za podejmowane decyzje. Jest wśród nich prezes PAN i niektórzy wiceprezesi – obecni i byli" – powiedział.


Na pytanie, jakie mogą być przyczyny takiej eskalacji odparł, że osoby występujące przeciwko stronie PAN-owskiej wielokrotnie proponowały polubowne załatwienie sporu. "Robiłem to osobiście, robili to prawnicy. Jednak wszelkie propozycje rozmów ugodowych pozostają bez odpowiedzi. Zamiast tego próbowano uwikłać nas w sprawy karne. Jednak prokuratura krytycznie oceniła działania strony PAN-owskiej, gdy umarzała, z powodu niestwierdzenia znamion przestępstwa, prowadzone postępowania" - zaznaczył.


Zdaniem dra Kuleszy konflikt prawny wciąż trwa, gdyż znaną słabością naszego systemu prawnego jest jego podatność na działania ukierunkowane na przeciąganie spraw. "Z drugiej strony to powtarzający się w ramach PAN sposób działania, gdzie w miejsce etatowych radców prawnych wprowadzane są dobrze opłacane zewnętrzne kancelarie. A im, jak też ich mocodawcom, zdaje się nie zależeć na szybkim i efektywnym kończeniu konfliktu. To bardzo kosztowny konflikt, również dla strony PAN-owskiej. Ale to wygląda na systemowe rozwiązanie - wykorzystania przewagi ekonomicznej do pokonania swoich przeciwników. Zamiast przeznaczać środki na naukę, finansuje się spory prawne" – powiedział, zaznaczając jednocześnie, że jest stroną konfliktu, więc siłą rzeczy jego ocena jest subiektywna.


Jak twierdzi dr Kulesza, przewaga PAN wynika z faktu dysponowania publicznymi pieniędzmi, "dlatego tak łatwo jest je wydawać, a wydatki próbować ukryć przed opinią publiczną". Z zapytaniami dotyczącymi ich wielkości zwracały się do strony PAN-owskiej różne osoby, w tym dziennikarze. Niektórym nawet udostępnienie tych informacji strona PAN-owska obiecała. Ale nikt ich nie uzyskał. Nie została też przeprowadzona żadna niezależna kontrola czy audyt tych wydatków. "Tylko w naszej sprawie szacuje się, że na prawników wydano łącznie kwoty znacznie przekraczającej kilkaset tysięcy złotych niezapłaconych ludziom wynagrodzeń, po które osoby te poszły do sądu" – powiedział.


Podkreślił, że Instytut Badań Systemowych PAN jest uwikłany również w spory prawne z innymi osobami niż tylko w te, w których on uczestniczy. "Głośna jest np. sprawa, w której stroną występującą przeciwko PAN jest Narodowe Centrum Nauki domagające się zwrotu co najmniej kilkuset tysięcy złotych w związku z nieprawidłowym wydawaniem pieniędzy grantowych. To ewenement, bo raczej nie słyszy się, aby jednostki naukowe w Polsce szły w takich przypadkach do sądu" – zaznaczył.


Według dra Kuleszy na temat poru PAN z NCN w przestrzeni publicznej panuje cisza, ponieważ do tych, którzy upubliczniają takie informacje, odzywają się kancelarie prawne wynajmowane przez stronę PAN-owską. "Np. ja zostałem pozwany za mówienie m.in. o nieprawidłowościach habilitacyjnych i powiązanych z nimi nadużyciach w grantach. Sprawa trwała latami – mam więc bezpośrednie doświadczenie +kneblowanego sygnalisty+. W końcu w pierwszej instancji wygrałem, a uzasadnienie wyroku było miażdżące dla strony pozywającej. Tyle tylko, że teraz sprawa toczy się w kolejnych instancjach. A więc dalsze koszty i strata czasu" - powiedział.


Jak podniósł w rozmowie z PAP, jego zdaniem, prawnicy kontaktowali się również z mediami, które pisały o sprawie. Na przykład po artykule "Badania i rozbój w +służbie innowacji+" na biurku naczelnego "Dziennika Gazety Prawnej" wylądował wielostronicowy "kompromat" na jego temat, a kancelaria prawna reprezentująca stronę PAN-owską prowadziła działania mające na celu wywarcie nacisku na redakcję.


"Wielki szacunek dla redakcji DGP za to, że się nie ugięła. Wiem, że podobnej +obróbce+, za publiczne pieniądze, były poddawane inne osoby i redakcje. Jedne uległy, inne nie" – zaznaczył dr Kulesza.


Opowiadając o swojej współpracy z "Gazetą Wyborczą" i artykule, który został przez redakcję GW wycofany, powiedział, że współpracował z nimi od lat.


"M.in. zaprosili mnie do udziału w pierwszej prestiżowej edycji Jutronautów – byłem jednym z VIP-ów na panelu, bywałem w Tok FM, napisałem w ostatnich latach kilka artykułów do Wyborczej, etc. I często wypowiadałem się krytycznie o zinstytucjonalizowanej nauce polskiej. Wspieraliśmy, w dodatku bez wynagrodzenia, różne ich działania, jak np. Festiwal Matematyki. A nawet realizowaliśmy projekt naukowo-badawczy dla Agora SA, dotyczący analizy danych i bezpieczeństwa ich przetwarzania – tutaj akurat za przyzwoitym wynagrodzeniem" - podkreślił.


Jak zapewnił PAP, temat artykuł, który został zdjęty z sieci i zastąpiony wyjaśnieniami red. Jarosława Kurskiego, wymyślili wspólnie z redakcją - jako kontynuację wcześniejszego artykułu.


"Redakcja wiedziała też od lat o konflikcie prawnym, w który jestem zaangażowany i nawet w 2018 r. przygotowywała o nim artykuły, ale inne redakcje były szybsze. Zaś moje doświadczenie i wiedza w tym zakresie była traktowana jako atut, coś na kształt licencji na +wypowiadanie się o komunie+ Adama Michnika. Rozmawialiśmy też o tym, że w obecnej atmosferze sporu politycznego głos krytyka PAN może być źle odbierany. Ale zapewniano mnie, że redakcja, mając na uwadze dobro publiczne, chce, aby mówić o problemach i patologiach, nawet jeśli dotyczą aktualnie popieranej przez nią strony sporu politycznego" – powiedział Kulesza w rozmowie z PAP.


Jego zdaniem o tym, że jego artykuł został zdjęty z portalu "GW", w zamian zostały zamieszczone przeprosiny - w internecie i w wersji papierowej Gazety - zadecydowały "bardzo silne naciski".


Jak opowiedział PAP dr Kulesza "Już po zdjęciu artykułu - mojej współpracownicy udało się w końcu dodzwonić do redaktora, który w kontaktach ze mną reprezentował +Wyborczą+. Usłyszała krótko i ostro: +Proszę do mnie nigdy więcej nie dzwonić. Pani i dr Kulesza+".


Rozmówca PAP wyraził niezrozumienie, "dlaczego naczelni GW zdecydowali się na taki bezprecedensowy ruch, w którym publicznie ośmieszyli i zdeprecjonowali własna redakcję? I wykonali wobec mnie, wieloletniego współpracownika coś, co może być uznane nie tylko za próbę dyskredytacji, ale też tzw. character assasination? Powodów mogę się tylko domyślać" – powiedział.


Jak zaznaczył, spora część jego pracy naukowej to budowanie, z wykorzystaniem precyzyjnego, matematycznego myślenia, modeli i scenariuszy. "W tym takich opisujących przyszłość. I one bywają trafione. Tak więc mogło być i tym razem, podobnie jak w przypadku tego amerykańskiego autora, który w 1944 r., korzystając jedynie z publicznie dostępnych informacji i własnej kreatywności, opisał prace nad bombą atomową. I zajęło się nim FBI" – podkreślił Kulesza.


Jego zdaniem polskie "trzyliterowe służby" powinny zająć się tą sprawą.


"Kwestiom przedstawionym w moim artykule chyba warto przyjrzeć się bliżej - zwłaszcza że mówimy o bardzo dużym majątku publicznym. Powinni też zrobić to dziennikarze śledczy. Jak sobie wyobrażam, tak właśnie powinien chyba zareagować rzetelny naczelny redaktor na naciski – komu i dlaczego zależy na tym, aby coś ukrywać? W końcu prawdziwa cnota krytyki się nie boi. Warto więc chyba sprawdzić, zwłaszcza, że mówimy o ważnym społecznie i cywilizacyjnie obszarze. Chyba nawet nie byłoby przesadą powiedzenie, że dotyka on racji stanu" – podsumował dr Kamil Kulesza.


Tekst pt. "Od dziaderstwa do dziadostwa – historia końca Polskiej Akademii Nauk" został opublikowany w wydaniu weekendowym "Gazety Wyborczej" z 23 października br. oraz na portalu gazety, a potem – wycofany. Został zastąpiony przeprosinami red. Jarosława Kurskiego, I zastępcy redaktora naczelnego, za +nieopatrzne opublikowanie tekstu+. W przeprosinach tych tekst został określony jako "noszący wszelkie cechy paszkwilu+". Jarosław Kurski stwierdził też, że redakcja +Gazety Wyborczej+ nie zdawała siebie sprawy +że Kamil Kulesza jest w sporze prawnym z PAN+, co określone zostało jako +poważne uchybienie warsztatowe+".


Poproszona przez PAP o wyjaśnienia powodów takiej decyzji odmówiła, tłumacząc to tajemnicą dziennikarską. Polska Akademia Nauk poproszona o komentarz odparła: "Nie mamy stanowiska w sprawie publikacji, która została zdefiniowana jako scenariusz przyszłości, czyli tekst fikcyjny".


Kulesza to matematyk, informatyk. Po powrocie z Cambridge założył Centrum Zastosowań Matematyki i Inżynierii Systemów w ramach PAN.(PAP)


mir/ agz/ joz/ mhr/


Kraj i świat

2024-06-01, godz. 04:30 Islandia/ Była premier wśród faworytów w sobotnich wyborach prezydenckich W sobotnich wyborach prezydenckich w Islandii kandyduje 12 osób, to największa w historii liczba chętnych do objęcia tego urzędu. Według sondażu szanse… » więcej 2024-06-01, godz. 04:20 Wiceszef MON dla "SE: podzielona Polska to łatwiejszy cel dla Rosji 'Jeżeli Polska będzie podzielona, to znacznie łatwiej Rosji będzie wymuszać na Polsce, ale także na NATO różnego rodzaju ustępstwa' - powiedział w wywiadzie… » więcej 2024-06-01, godz. 04:10 Paryż – historia kandydatury Rozpoczynające się 26 lipca igrzyska w Paryżu będą trzecią letnią edycją tej imprezy we francuskiej stolicy i w sumie szóstą w tym kraju, który także… » więcej 2024-06-01, godz. 04:10 Paryż – gwiazdy sportu rozbłysną w Mieście Światła Dokładnie 100 lat po ostatnich igrzyskach w swojej stolicy Francuzi ponownie będą chcieli zaimponować światu wielkim sportowym wydarzeniem. Paryż, arena… » więcej 2024-06-01, godz. 04:10 Paryż - igrzyska w liczbach Do letnich igrzysk olimpijskich w Paryżu pozostały niecałe dwa miesiące. Już trzecia edycja tej imprezy w stolicy Francji, a 33. w historii, ma - według… » więcej 2024-06-01, godz. 04:10 Paryż - areny igrzysk (dokumentacja) Rywalizacja w rozpoczynających się 26 lipca igrzyskach olimpijskich w Paryżu będzie się toczyć na 35 obiektach sportowych. Wśród nich jest wiele zabytkowych… » więcej 2024-06-01, godz. 04:10 Paryż - historyczne tło dla sportowej rywalizacji Igrzyska olimpijskie w Paryżu mają być pod wieloma względami wyjątkowe, o czym świadczyć może wybór wielu zabytkowych obiektów, symboli Francji, na areny… » więcej 2024-06-01, godz. 04:10 Paryż - 329 kompletów medali w 32 sportach (dokumentacja) W igrzyskach w Paryżu, które rozpoczną się 26 lipca, przedstawiciele 32 sportów będą rywalizować o 329 kompletów medali. To o 10 konkurencji mniej w porównaniu… » więcej 2024-06-01, godz. 04:10 Paryż - sportowe nowości: jedna dyscyplina i 16 konkurencji Igrzyska olimpijskie w Paryżu obfitować będą w sportowe nowości, choć zadebiutuje tylko jedna dyscyplina - taniec sportowy breaking. Do znaczących zmian… » więcej 2024-06-01, godz. 04:10 Paryż - od Schussa do Frygijki, czyli historia olimpijskich maskotek Bóbr, niedźwiadek, foka, orzeł, wilczek czy tygrys - to zwierzęta i ptaki o wymyślnych imionach, które w przeszłości były maskotkami letnich i zimowych… » więcej
1234567
Ta strona używa ciasteczek (cookies), dzięki którym nasz serwis może działać lepiej. Dowiedz się więcej »