Ekstraklasa koszykarzy - hit w Ostrowie dla mistrza Polski
Mecz rozegrany awansem z 14. kolejki pomiędzy dwiema najlepszymi drużynami poprzedniego sezonu mógł się podobać licznej publiczności. Stal kilkakrotnie wychodziła na kilkunastopunktowe prowadzenie, ale zielongórzanie ani na moment nie odpuszczali. Ostrowianie wygrali dzięki świetnej dyspozycji rzutowej - w całym spotkaniu aż 18-krotnie trafili za trzy punkty.
Już w pierwszej kwarcie gospodarze zanotowali osiem "trójek". Trzykrotnie (na trzy próby) trafił m.in. Denzel Andersson, a zielonogórzanie za bardzo nie mieli pomysłu, jak powstrzymać rywali. Trzy minuty przed końcem zza linii 6,75 m trafił James Palmer i przewaga mistrzów Polski wynosiła już 14 "oczek" (28:14).
Po krótkiej przerwie Zastal zabrał się do pracy, a gospodarze chwilowo wyczerpali limit rzutów "za trzy" i po kilku nieudanych próbach musieli szukać innych rozwiązań. Goście powoli, ale systematycznie odrabiali straty i po dwóch szybkich akcjach Jarosława Zyskowskiego było już tylko 41:36 dla ostrowian. Opiekun Stali Igor Milicic poprosił o przerwę i jego podopieczni szybko odzyskali kontrolę na meczem, ponownie wychodząc na 14-punktowe prowadzenie (50:36).
Podopieczni Olivera Vidina jeszcze przed przerwą, głównie za sprawą udanych akcji Brandena Fraizera, odrobili większość strat. Na początku trzeciej kwarty po rzucie Zyskowskiego zza linii 6,75 m zielonogórzanie po raz pierwszy w tym spotkaniu objęli prowadzenie (58:57), lecz jak się później okazało – po raz ostatni. Potem przez kilka minut obie drużyny miały kłopot z oddaniem celnego rzutu, ale szybciej swoją grę uporządkowali gospodarze. Skutecznością zaimponował Trey Drechsel, który w ostatnich dwóch minutach trzykrotnie trafił "za trzy" i przed ostatnią kwartą Zastal znów tracił do rywala 14 punktów.
Przewaga gospodarzy urosła nawet do 19 oczek, a koszykarze Zastalu popełniali przewinienia techniczne. Wydawało się, że blisko trzy tysiące kibiców zgromadzonych w "Arena Ostrów" nie doczeka się już większych emocji, ale goście po raz kolejny złapali kontakt punktowy z przeciwnikiem. Kto wie, jak potoczyłyby się losy pojedynku, gdyby przy stanie 102:98 Tony Meier trafił za trzy punkty. Piłka po jego rzucie praktycznie wypadła z kosza, a kropkę nad "i" postawił jeden z bohaterów meczu James Florence.
"Myślę, że stworzyliśmy fajne widowisko na wysokim poziomie. Trzecią kwartę trochę przespaliśmy, ale w czwartej zmieniliśmy obronę, pokazaliśmy charakter i wróciliśmy do meczu. Dziś koszykarze z Ostrowa byli jednak lepsi, trafili 18 +trójek+ i mogę im tylko pogratulować" - przyznał po spotkaniu Zyskowski.
Trener Vidin przyznał, że oba zespoły, ze względu na udział w europejskich rozgrywkach, nie miały zbyt wiele czasu, by specjalnie przygotować się do tego spotkania.
"Przed tym meczem mieliśmy tylko jeden trening. I dlatego też tak dużo punktów dzisiaj padło. To był piękny mecz dla kibiców, którzy zobaczyli dużo ładnych akcji w ataku z obu stron. To nie jest tak, że w obronie zagraliśmy źle, ale to rywal był świetnie dysponowany rzutowo, czasami trafiali jednak szczęśliwie. Grali w końcu u siebie, przed swoją publicznością. Szkoda tego rzutu Meiera w końcówce, gdyby trafił, przewaga wynosiłaby tylko jeden punkt i byłoby na pewno dramatycznie. Sezon jest długi, przed nami jeszcze dużo meczów. Myślę, że spotkamy się jeszcze nie jeden raz" - stwierdził szkoleniowiec Zastalu.
Milicic nie ukrywał, że o ile zwycięstwo i skuteczność drużyny musi cieszyć, tak jego zespół nie może w ten sposób grać w obronie.
"Wiem, że kibicom podoba się wynik 105:98, ale z mojego punktu widzenia to jest radosna koszykówka, którą można wygrać pojedyncze mecze, ale nie przyniesie to ostatecznego sukcesu. Moi zawodnicy muszą mieć świadomość, że obrona jest tym elementem, który ma nas napędzać. I nawet, jeśli prowadzimy różnicą 20 punktów, to właśnie obroną mamy dokończyć mecz, a nie atakiem. W pewnym momencie zbyt wiele oddawaliśmy rzutów +za trzy+, zamiast penetrować strefę podkoszową i to nam się odbiło. Zastal ma rewelacyjną drużynę, znakomitych zawodników, którzy to wykorzystali" - podsumował szkoleniowiec mistrza Polski. (PAP)
autor: Marcin Pawlicki
lic/ co/