"Rzeczpospolita”: Medycy będą pracować zgodnie z kodeksem pracy
Gazeta przypomina, że Naczelna Rada Lekarska (NRL) poparła działania protestujące lekarzy i zaapelowała o "ograniczenie wymiaru zaangażowania zawodowego do poziomu, który nie będzie przekraczał granic bezpieczeństwa zarówno dla siebie, jak i dla pacjenta".
"Jakość świadczeń zdrowotnych i bezpieczeństwo pacjentów zależą w dużej mierze od siły, koncentracji, staranności w działaniu lekarza. Wydolność jego organizmu, jak każdego człowieka, ma ograniczenia anatomiczne. Wskutek ciągłej pracy zawodowej w wymiarze przekraczającym 48 godzin w tygodniu prowadzić może do utraty zdrowia, zmniejszenia koncentracji, a także zwiększenia ryzyka wystąpienia zdarzeń niepożądanych" – uzasadnia apel Artur Drobniak, wiceprzewodniczący NRL.
W reakcji minister Niedzielski stwierdził, że wypowiedź o ograniczeniu zaangażowania zawodowego traktuje jako "skrajnie nieodpowiedzialną". "Jestem bardzo zaskoczony takim wydźwiękiem komunikatu, który mówi wprost pacjentom, że nie będą w żaden sposób zaopiekowani" – powiedział minister zdrowia na antenie Radia Zet.
Zdaniem lekarzy reakcja ministra równa się przyznaniu do tego, że system nie działa bez tytanicznej pracy medyków, którzy by zapewnić pacjentom opiekę, pracują, ignorując normy bezpieczeństwa.
"Jeżeli minister zdrowia uważa, że praca niezgodna z takimi normami jest naszym obowiązkiem, to jest to skandal i namawianie nie tylko do łamania prawa, ale także do stwarzania zagrożenia dla pacjentów" – mówi "Rzeczpospolitej" dr Renata Florek-Szymańska, chirurg ogólny i naczyniowy z Porozumienia Chirurgów "Skalpel".
Jej zdaniem, słowa Niedzielskiego to dowód na to, że osoba niebędąca lekarzem nie powinna zostawać ministrem zdrowia. Dr Florek-Szymańska dodała, że chciałaby, aby do słów ministra Niedzielskiego odniósł się minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro.
Dziennik zwraca uwagę, że apel NRL to także odpowiedź na impas w rozmowach Komitetu Protestacyjno-Strajkowego Ochrony Zdrowia, który już 46. dzień protestuje w białym miasteczku pod Kancelarią Premiera.
"Brak realnego dialogu z protestującymi powoduje, że pacjenci cierpią. To na ministrze i rządzie będzie spoczywała odpowiedzialność za brak dostępu do świadczeń zdrowotnych" – przekonuje dr Michał Bulsa, członek NRL.
Z kolei wiceprezes Okręgowej Izby Lekarskiej w Warszawie dr Tomasz Imiela zauważa, że minister zdrowia przestał rozmawiać z protestującymi, przenosząc dyskusję na forum zespołu trójstronnego ds. zdrowia, w którym związki zawodowe medyków stanowią mniejszość i z którego pod koniec lata wystąpił Ogólnopolski Związek Zawodowy Pielęgniarek i Położnych (OZZPiP).
"Jeszcze raz apelujemy o powrót do rozmów, ale z Komitetem Protestacyjno-Strajkowym" – mówi dr Imiela w "Rzeczpospolitej". (PAP)
Autor: Mieczysław Rudy
rud/ godl/