Szok! Katarzyna Nosowska promuje gumofilce robocze
Nosowska uzewnętrzniła swój zachwyt gumofilcami roboczymi, które kupiła dla siebie i prawdopodobnie dla męża – Pawła Krawczyka. Na Instagramie zainscenizowała z udziałem tegoż obuwia naprawdę krótki film o miłości. Parę nieco mniejszych buciorów ustawiła naprzeciwko pary większych i podłożyła pod to dialog: „- Kochamy was, a wy nas kochacie”. „- No ba, my was też kochamy”. Scenkę tę zatytułowała: „Od pierwszego wejrzenia”.
Chwilę wcześniej wrzuciła na swój profil sielskie zdjęcie nóg w kwiecistych pantalonach, ginących w czelusciach owych buciorów. Obok fotki napisała: „Moje pierwsze gumofilce!”. Po czym przedstawiła największe zalety masywnego obuwia z gumy wykończonej włókniną. „Jaka to rozkosz, założyć bez schylania i zdjąć bez użycia rąk! Słowo WYGODA – znam od dawna, lecz rozumiem dopiero teraz”. Piosenkarka, żartując sobie z celebrytów, wykorzystujących niby osobiste posty do reklamowania wszelkich towarów i usług, dodała: „PS Nie mam kodu zniżkowego ani niczego podobnego”.
Między innymi za takie grepsy fani ją uwielbiają. Jako wokalistkę, autorkę tekstów, felietonistkę w magazynach dla kobiet, pisarkę, a przy tym osobę bezpretensjonalną i dowcipną. Pod postami o „pierwszych gumofilcach w jej życiu” pojawiło się zatem wiele żartobliwych komentarzy. Najwięcej w rodzaju: to wielka skucha z brakiem zniżkowych kodów zakupowych, bo przecież wszyscy dają, więc może by choć Nosowska rozpakowała swoje buty przed kamerą.
Katarzyna Nosowska przedstawiła się w poście jako gumofilcowa neofitka. Wiele jej fanek jest jednak z gumofilcami roboczymi obyta, by nie powiedzieć - zżyta. Skomentowały, że to faktycznie najwygodniejszy „obuw” na wycieczki za miasto, do lasu, a przy obecnej pogodzie – także do parku. „Najlepsze jest to, że nie zginają się w kostkach”, napisała jedna z internautek. Według innej: „To rodzaj obuwia, który choć raz każda kobieta powinna ubrać, żeby poczuć wolność”. Jeszcze inna wspomniała: „Raz założyłam i noszę nieustająco (…). Tylko mąż co jakiś czas nieśmiało namawia: a może tak chociaż kalosze w groszki lub kwiatki itp. No chyba ty! Odpowiadam”.
,jak mówią na własne egzemplarze: błotowłazy, gumowajce, filcoki, bacioki, błotańce, glany wsuwane, lujwitony. Padła propozycja, by swoje buty Nosowska nazywała: miłofilcami. Ale niech uważa podczas brodzenia w kałużach i błocie, bo - jak zauważyło kilka doświadczonych użytkowniczek - taki miłofilc może „się zassać” i wtedy łatwo go zgubić. (PAP Life)
pba/ moc/