Pośpiech, który wrócił do pracy jako wicewojewoda opolski, zapewnia, że szanuje wynik konkurenta.

- Należy tu również uwzględnić całą machinę kampanijną, którą uruchomił aparat administracyjny gminy i w konsekwencji powiatu. Różnica potencjałów komitetów wyborczych była tutaj odczuwalna. Sądzę, że w tych warunkach zdobycie drugiego wyniku w radzie miejskiej i pięciu mandatów radnych jest naprawdę powodem do dumy.

Jarosław Kielar mówi o dużej satysfakcji ze swojego wyniku: - Mogę powiedzieć jedynie tyle, że sama kampania miała przebieg, jakiego nie spodziewałem się. W Kluczborku to wszystko odbywało się znacznie spokojniej przez lata, a mogę ocenić to z perspektywy lat, ponieważ wygrałem szósty raz z rzędu. W każdym razie wynik daje mi olbrzymią satysfakcję.

Piotr Pośpiech ocenia, że ze względów osobistych rozpędzenie jego kampanii mogło zostać spóźnione o dwa tygodnie.

- W związku z tym nie zdążyłem całkowicie dokończyć tej kampanii. Dla przykładu byłem na spotkaniach w 11 sołectwach, a powinienem być w 23 sołectwach. Nie dotarłem również do środowisk senioralnych. Bardzo żałuję, że nie przedreptałem dokładnie Kluczborka, bo po prostu nie zdążyłem tego zrobić. Moim zdaniem, to właśnie seniorzy mieli bardzo duży wpływ na wynik tych wyborów.

Burmistrz Kielar już teraz wie, że to będzie jego ostatnia kadencja w roli włodarza gminy.

- Myślę, że przepisy kadencyjności i tak zmienią się, ale ja nie zmienię się w moim postanowieniu. Uważam od samego początku, że dużym błędem było ograniczanie kadencji. Mnie akurat nie ograniczono, bo tak składa się, że na koniec nowej kadencji mój licznik zatrzyma się na 27 latach pracy jako burmistrz. O samym ograniczaniu powinni natomiast decydować mieszkańcy.

Na ten moment Piotr Pośpiech nie wie, czy powalczy o stanowisko burmistrza za pięć lat.