Zwolnienia grupowe albo obniżka płac. Patowa sytuacja w nyskim szpitalu
Pismo o zwolnieniach grupowych w SP ZOZ Nysa wpłynęło do miejscowego urzędu pracy. Chodzi o 50 pielęgniarek z wyższym wykształceniem i specjalizacją, których wysokość zarobków reguluje od pewnego czasu ustawa.
Pismo to zapowiedź wypowiedzeń, ale jak usłyszeliśmy w Nysie, nie mających na celu zwolnienia kobiet, a zmianę ich warunków pracy i płacy. Chodzi o zaszeregowanie do innej grupy, czyli pobory niższe średnio o 2 tysiące złotych co miesiąc.
- Było powiedziane, że od 2 stycznia będą nam dawane umowy zmieniające warunki pracy, a jeśli się na to nie zgodzimy będą nam wypowiadane umowy o pracę. Dla mnie to jest za duża różnica w wynagrodzeniu. Mamy o co walczyć. Ja jestem pielęgniarką 28 lat pracy pełne. Magister pielęgniarstwa ze specjalizacją - mówią pielęgniarki.
Dziś polityczni przeciwnicy obecnie rządzących powiatem zorganizowali pod szpitalem konferencję prasową.
Dziś polityczni przeciwnicy obecnie rządzących powiatem zorganizowali pod szpitalem konferencję prasową.
- Nasze bezpieczeństwo, nasze zdrowie może być tak brutalnie szastane. Albo faktycznie nie potrafią dbać o zdrowie mieszkańców i chcą zwolnienia 50 pielęgniarek, albo chcą te panie po prostu zastraszyć taką decyzją - mówi radny powiatowy Daniel Palimąka.
- Nie rozumiem uporu pełniącego obowiązki co do łamania wprost prawa, jak dla mnie, bo ustawa wprost określa wynagrodzenia pielęgniarek - dodaje kolejny radny Tomasz Jazienicki.
Zdaniem organizatorów dzisiejszej konferencji, konieczne są zmiany personalne zarówno na stanowisku szefa ZOZ-u, jak i władz powiatu.
Jerzy Hajduga, pełniący obowiązki dyrektora nyskiego ZOZ-u odpowiada wprost: prawo i obowiązek ustalenia faktycznych potrzeb z zakresie liczby i rodzaju tworzonych stanowisk, i kwalifikacji załogi pozostaje w gestii dyrekcji. A nyski szpital zaciska pasa.
- Nie dziwę się, że panie walczą o utrzymanie tych wynagrodzeń, natomiast płace stanowią około 70% kosztów szpitala. Ja zastałem jednostkę w sytuacji, gdzie strata bilansowa na koniec roku wynosiła 14,5 miliona, natomiast strata z działalności bieżącej wynosiła 28 milionów złotych - mówi Hajduga.
Zdaniem organizatorów dzisiejszej konferencji, konieczne są zmiany personalne zarówno na stanowisku szefa ZOZ-u, jak i władz powiatu.
Jerzy Hajduga, pełniący obowiązki dyrektora nyskiego ZOZ-u odpowiada wprost: prawo i obowiązek ustalenia faktycznych potrzeb z zakresie liczby i rodzaju tworzonych stanowisk, i kwalifikacji załogi pozostaje w gestii dyrekcji. A nyski szpital zaciska pasa.
- Nie dziwę się, że panie walczą o utrzymanie tych wynagrodzeń, natomiast płace stanowią około 70% kosztów szpitala. Ja zastałem jednostkę w sytuacji, gdzie strata bilansowa na koniec roku wynosiła 14,5 miliona, natomiast strata z działalności bieżącej wynosiła 28 milionów złotych - mówi Hajduga.
Dodajmy, że w całym SP ZOZ-ie w Nysie pracuje ponad 950 osób, z czego 350 to pielęgniarki. Czy konflikt z 50 pracownicami może wpłynąć na bezpieczeństwo pracy szpitala? Do tematu wracamy w magazynie reporterów Radia Opole, po godzinie 15.00.