Sylwia Sikorska-Stach z Domowego Hospicjum dla Dzieci w Opolu podkreśla, że w obecnej sytuacji nie jest łatwo. Hospicjum, które działa jako fundacja, utrzymuje się m.in. ze zbiórek publicznych, natomiast w okresie pandemii nie są w stanie ich organizować.

- Dlatego takie wsparcie jest niezbędne – mówi. Jak dodaje, obecnie mają pod opieką 23 pacjentów, do których pielęgniarki jeżdżą dwa razy w tygodniu, czyli muszą w sumie aż 46 razy się ubrać w strój ochronny.

Dr Jerzy Miszkiewicz z hospicjum św. Arnolda Janssena w Nysie zaznaczył, że specyfiką każdego hospicjum jest codzienna opieka nad najciężej chorymi, dlatego potrzeby w zakresie środków ochrony osobistej są ogromne.

- Jeżeli na dyżurze jest pięć, sześć pielęgniarek, to jeżeli zużyłyby po jednej maseczce, to łatwo policzyć, że na dwóch zmianach wykorzystane zostanie 10, a otrzymaliśmy 800 - mówi. Dr Jerzy Miszkiewicz przypomniał, że to kolejna transza pomocy od urzędu marszałkowskiego związanej ze środkami ochrony. Wcześniej ta placówka otrzymała 600 maseczek.

Maseczki trafiły również do hospicjów w Brzegu, Zawadzkiem czy Byczynie. Ich przedstawiciele zwracali uwagę na fakt, że to obecnie towar deficytowy na rynku, a jest bardzo pożądany, ponieważ do każdego pacjenta potrzebny jest nowy zestaw środków dezynfekujących i nowa maseczka.

Wsparcie jest odpowiedzią na prośbę o pomoc jaką marszałek Andrzej Buła wysłał do premier landu Nadrenii Palatynatu.