- Chodzi o to, żeby ratownicy podczas zmian nie kontaktowali się ze sobą, żeby ich kontakt był jak najbardziej ograniczony – tłumaczy Katarzyna Oborska-Marciniak, rzecznik prasowy urzędu miasta Opola. - Aby zapewnić maksimum bezpieczeństwa ratownikom. To jest służba, która w tej chwili jest na pierwszej linii frontu i jest najbardziej narażona na zakażenie koronawirusem. Zakażenie jednej osoby, jej kontakt z kolegami z pracy, może doprowadzić do tego, że trzeba będzie wyłączyć jedną, dwie, a może i więcej zmian.

Jak zapewnia Katarzyna Oborska-Marciniak taki ruch nie spowoduje utrudnień w pracy strażaków ochotników, ponieważ cały czas wozy bojowe będą gotowe do akcji w garażach tych remiz. Pomieszczenia dla ratowników medycznych zostały już zdezynfekowane.