Wysyp bezdomnych kociąt. Schronisko i domy tymczasowe są przepełnione
Tylko w przeciągu ostatniego miesiąca ponad sto kociąt przewinęło się przez ręce społeczników z Opola. Towarzystwo Opieki nad Zwierzętami codziennie otrzymuje telefony interwencyjne w sprawie błąkających się, czy skrzywdzonych kotów.
- Interwencji jest mnóstwo. Koty są bardzo źle traktowane, szczególnie te małe - mówi Irena Otręba, prezes TOZ w Opolu. - To są różne przypadki. Wszystko jest winą ludzi. Człowiek jest nieodpowiedzialny, nie sterylizuje kotów i te kocięta, które się rodzą i przeżyją, to jest dobrze, a jeżeli nie, to najczęściej umierają w męczarniach. Nikt się nimi nie zajmuje. Kot jest traktowany prawie jak śmieć - dodaje Otręba.
- Trafia do nas bardzo dużo kociąt, najczęściej już w bardzo złym stanie - mówi Tomasz Pięknik, lekarz weterynarii. - Szczególnie jeśli chodzi o komplikacje związane z katarem kocim, z uszkodzeniem oczu, z różnego rodzaju ortopedycznymi urazami. Bywały próby podpaleń kotów. Na tę chwilę 6 kotów jest zagrożonych utratą wzroku. Jeden jest w stanie bardzo dobrym. One są rodzone najczęściej przez bezdomne kotki. Kiedy wolontariusze TOZ w Opolu widzą te kocięta, dostrzegają problem, to je odławiają i przynoszą je do nas - dodaje Pięknik.
Zdrowe, porzucone koty, niestety nie mogą liczyć na schronienie w opolskich schroniskach, czy domach tymczasowych, bo te są przepełnione. Problem porzuconych zwierząt pojawił się także w Głuchołazach. W przeciągu ostatnich dwóch tygodni do straży miejskiej trafiło kilkanaście kociąt. Na szczęście szybko znalazły dom stały.