Przemierzają setki kilometrów na rowerach, by uczcić żołnierzy poległych w Iraku
Kpr. Maciej Kot z 1. Brzeskiego Pułku Saperów oraz sierż. Sebastian Grodzicki z 21. Bazy Lotnictwa Taktycznego w Świdwinie w nietypowy sposób postanowili upamiętnić wojskowych, którzy zginęli na Bliskim Wschodzie. W niedzielę na rowerach wyruszyli ze Szczecina, przed nimi ponad dwa i pół tysiąca kilometrów. W tym czasie odwiedzą 22 mogiły poległych żołnierzy. Dziś wojskowi przyjechali na krótką przerwę do Brzegu, by spotkać się z kolegami z tamtejszego garnizonu.
Pomysłodawcą rajdu jest kpr. Maciej Kot z brzeskiego garnizonu.
- Kiedyś jechałem do naszego kolegi sierżanta Szymona Sitarczuka, który zginął w Afganistanie. Miałem spory odcinek jazdy przez las i wtedy właśnie wymyśliłem, że taką rowerową podróż ku czci poległych polskich żołnierzy można by zorganizować.
Podróż do łatwych nie należy. Przeszkadza wiatr, deszcz, a także pędzące samochody.
- Tak miałem przygodę z tirem – śmieje się Grodzicki. – Złapałem pobocze, miałem scentrowane koło i pękniętą szprychę, ale dostaliśmy fachową pomoc od serwisantów ze Środy Śląskiej. Pozdrawiamy ich, bo przyjęli nas bez żadnego problemu.
Żołnierze na rowerach wstają wcześniej, uzupełniają elektrolity i ruszają w dalszą trasę.
- Tak to wygląda, jemy szybkie śniadanie. Sprawdzamy rowery i w drogę. Do dziś opiekowali się nami żołnierze z 12. Brygady Zmechanizowanej ze Szczecina, a wsparcie dostaniemy teraz od brzeskich saperów, którzy podprowadzą nas do Brodnicy. Później dwa inne samochody plus ratownik medyczny będą z nami już do samego końca – dodaje kpr. Kot.
Wojskowi podkreślają, że podobny rajd, ale ku czci poległych w Afganistanie rusza już niebawem w Stanach Zjednoczonych. Tam też będzie polska reprezentacja. Przez 44 dni od Los Angeles po Nowy Jork żołnierze upamiętnią wszystkie ofiary konfliktów zbrojnych w Afganistanie.
Dodajmy, że polski rajd rowerowy zakończy się 27 maja w Rzeszowie.