Wysokie standardy bezpieczeństwa nie uchroniły przed wypadkiem w Elektrowni Opole
- To nie nadmierne obciążenie było przyczyną złamania się żurawia dźwigu, który runął wczoraj na budowie Elektrowni Opole - przekonywał w porannej rozmowie "W cztery oczy" Tomasz Krzemienowski, zastępca opolskiego okręgowego inspektora pracy.
- Razem z dwoma pracownikami kosz mógł ważyć około 1 tony, a żuraw był przystosowany do ładunków dwudziestokrotnie większych. Można więc spekulować, że to nie nadmierne obciążenie było przyczyną. Sytuacja jest wyjątkowa, nigdy nie słyszałem o wypadku, w którym powodem byłby złamany wysięgnik żurawia - powiedział Krzemienowski.
Uszkodzonego żurawia muszą teraz zbadać biegli.
Gość Radia Opole stwierdził jednocześnie, że na budowie dwóch nowych bloków Elektrowni Opole obowiązują bardzo wysokie i niespotykane wcześniej standardy bezpieczeństwa pracy oraz rozwiązania techniczne w tym zakresie.
- Procedury, które obowiązują w Elektrowni Opole, niewątpliwie zadziałały i odpowiednie służby ewakuowały pracowników, niestety już po zdarzeniu - zaznacza.
- To największa w Polsce budowa, świetnie zorganizowana pod względem bezpieczeństwa, ale nie udało się wyeliminować wszystkich zagrożeń. Pewnie za jakiś czas dowiemy się, co było przyczyną. Nie wydaje mi się, żeby były to względy organizacyjne, raczej techniczne - dodał opolski inspektor PIP.
Okoliczności i przyczyny wypadku będzie badać zarówno inspekcja pracy, jak i prokuratura oraz służby głównego wykonawcy oraz Urząd Dozoru Technicznego.