Warto przypomnieć mało znany fakt, iż pierwszego nalotu lotniczego na ziemię opolską dokonały we wrześniu 1939 roku polskie bombowce Łoś. 2 września 1939 roku zbombardowały one stację kolejową w Fosowskich, która była wtedy ważnym dla zaplecza frontu węzłem kolejowym.
Działania te miały charakter głównie nękający, bombardowano z niskiego pułapu przy stosując szyk kluczy liczących po trzy samoloty lub pojedynczych maszyn. Taka taktyka była wymuszona brakiem osłony samolotów myśliwskich,
Jednak do prawdziwie groźnych dla mieszkańców regionu nalotów doszło dopiero w roku 1944, kiedy to samoloty amerykańskie mogły startować z położonych najbliżej Śląska lotnisk we Włoszech. Do czasu zdobycia Włoch przez aliantów uważano Śląsk za region bezpieczny i przenoszono tu zbiory muzealne oraz ważne fabryki. Inwazja we Włoszech zburzyła śląską sielankę i trzeba było zacząć poważnie myśleć o obronie przeciwlotniczej.
Wyjaśnienia wymaga fakt, iż oczywiście samoloty startujące z Wielkiej Brytanii mogłyby osiągać i bombardować cele na Śląsku. Niemniej alianckie dowództwo doszło do wniosku, że ryzyko dwukrotnego przebijania się przez silną obronę przeciwlotniczą na terenie centralnych Niemiec nie byłoby uzasadnione ewentualnymi korzyściami z bombardowania celów na Śląsku.
Najważniejszym celem dla alianckich samolotów były zakłady produkujące syntetyczną benzynę z węgla. Znajdowały się one w Zdzieszowicach, Kędzierzynie i Blachowni. Wszystkie trzy kilkakrotnie były celem zmasowanych ataków alianckiego lotnictwa. Siłą rzeczy nie obyło się bez ofiar wśród ludności cywilnej, ale także wśród zatrudnionych w zakładach jeńców i robotników przymusowych.
Straty te ocenia się na około 1000 zabitych przez bomby osób, z czego około połowy stanowili mieszkańcy okolicznych miejscowości.