Największym węzłem kolejowym na terenie objętej działaniami powstańczymi części Opolszczyzny była stacja w Kędzierzynie. Wychodziły stąd linie kolejowe do Koźla, Racławic Śląskich, Gliwic, Strzelec Opolskich Raciborza i Opola. Pierwsza próba opanowania tego miasta przez powstańców została 4 maja zniweczona przez kontratak zmilitaryzowanego oddziału plebiscytowej policji i silny oddział stacjonujących w Koźlu wojsk włoskich, które w wielu miejscach otwarcie zwalczały powstańców śląskich.
Drugi atak na Kędzierzyn powstańcy przeprowadzili 9 maja 1921 r. od wschodu. Silna obrona niemiecka stawiła czoła powstańcom w rejonie dzisiejszych ulic Wojska Polskiego i 1 Maja - wówczas były to peryferie.
Decydujący atak przypuszczono od południa. Powstańców wsparł nadjeżdżający torem od strony Gliwic pociąg pancerny „Korfanty”. Równocześnie przeprowadzono atak wzdłuż szosy z Blachowni. W tym samym czasie atakujący z kierunku Starego Koźla powstańcy ponownie zdobyli Brzeźce, z których wyparto ich po nieudanej pierwszej próbie opanowania Kędzierzyna i Pogorzelca.
Najcięższe walki stoczono już po ciemku na ulicach Kędzierzyna, gdzie prawdopodobnie dla utrudnienia zadania atakującym ktoś wyłączył prąd w całym mieście. W egipskich ciemnościach na wąskich uliczkach co chwilę na przemian, to wybuchały granaty, to szły w ruch bagnety i kolby karabinów. Ostatecznie Niemcy w panice wycofali się z miasta w kierunku Koźla.
Tymczasem na ulicach Kędzierzyna zapanowała euforia i bitewne podniecenie. Atakujące z różnych kierunków oddziały powstańcze pomieszały się w ciemnościach i jak wspominają świadkowie „na jakiś czas straciły całkowicie wartość bojową”. Oszołomione zaciętością jak dotąd najcięższej bitwy i niewątpliwym sukcesem, przyświecając sobie pochodniami grupy powstańców chaotycznie wyszukiwały w zakamarkach miasta kryjących się tam żołnierzy niemieckich.
Początkowo nikt nie słuchał komend przebiegających kędzierzyńskie ulice dowódców. Sytuację opanował dopiero major Ludyga-Laskowski, który stanąwszy na nasypie kolejowym, oświetlony pochodniami, zaczął przemówienie do powstańców. Początkowo słuchali go najbliżej stojący, ale później zaczęli dołączać do nich coraz to nowi. Major spokojnie tłumaczył, że wszystko, co do tej pory zdobyli, może przepaść, jeśli powstańcy natychmiast nie wrócą do swoich jednostek. Przemówienie trafiło do powstańczych umysłów i wreszcie zapanował jako taki porządek. Pomyślano też o wystawieniu posterunków na wypadek niemieckiego kontrataku, ten jednak w najbliższych tygodniach nie nastąpił.