Teatr ów podróżował po Rejencji Opolskiej wystawiając cieszące się wielką popularnością sztuki takie jak „Kościuszko pod Racławicami” Anczyca czy „Komedio-opera” Skalmierzanki albo Krakowiacy i Górale” Kamińskiego. Bilety kosztowały od 2 do 16 marek.
Ale walka przedplebiscytowa przybierała nierzadko także bardzo ostre formy. Jak wspomina Jan Nowak z Tarnowskich Gór: „Obydwie strony nie przebierały w środkach. Wzajemne oskarżenia, pobicia działaczy narodowych, próby przekupstwa były na porządku dziennym.” Ilustracją tej brutalności były swego czasu eksponowane w muzeach w Chorzowie i Bytomiu tzw. „plebiscytówki” czyli okute metalem laski, których używano do walk na propagandowych wiecach.
Porównując polską i niemiecką akcję propagandową przed plebiscytem w Rejencji Opolskiej, trzeba przypomnieć uwarunkowania w jakich działały oba stronnictwa. Sytuacja polityczna dawała nieporównywalną przewagę stronie niemieckiej. Oparciem dla akcji niemieckiej była administracja państwowa, która od czasów Cesarstwa Niemieckiego aż do dnia plebiscytu praktycznie przetrwała w stanie niemal nienaruszonym. Niemcy rozpoczęli agitację propagandową już od pierwszej chwili, kiedy pojawiły się polskie roszczenia do Górnego Śląska.
Z kolei polska akcja propagandowa formalnie mogła odbywać się legalnie dopiero od wiosny 1920 r. czyli od objęcia władzy przez Międzysojuszniczą Komisję Rządzącą i Plebiscytową na Górnym Śląsku. Praktycznie jednak całkowita swoboda wypowiedzi funkcjonowała dopiero od likwidacji policji SIPO czyli od jesieni 1920 r.
Nie jest prawdziwa lansowana w okresie PRL-u teza, iż państwo polskie zaangażowane w wojnę na wschodzie pozostawiło Górny Śląsk swojemu losowi. Polska starała się wspierać dążenia propolskich Górnoślązaków na wszelkie możliwe sposoby. Mówiliśmy już o zabiegach dyplomatycznych, które po I powstaniu wymusiły na niemieckim rządzie ogłoszenie amnestii dla powstańców. Wspominaliśmy o powstających w całym kraju komitetach pomocy dla Górnego Śląska. Rzetelne spojrzenie na działania ówczesnych polskich władz daje zupełnie inny obraz niż ten lansowany przez dziesięciolecia i dziś często nadal błędnie powtarzany.