W miarę trwania powstania coraz bardziej narastał rozdźwięk pomiędzy piłsudczykowskimi oficerami a narodowym środowiskiem wokół Korfantego. Spór ogniskował się wokół różnic poglądów na sens i sposób prowadzenia powstańczej walki a także akcji dyplomatycznej. Jak już mówiliśmy Korfanty dążył do rozwiązania konfliktu na drodze dyplomatycznej. Tymczasem jego przeciwnicy uważali, że sprawę należy rozwiązać drogą zwycięstwa militarnego Należeli do nich m.in. późniejszy Śląsk wojewoda Michał Grażyński, czy dowódca powstańczej Grupy Wschód Karol Grzesik.
Po ustąpieniu z funkcji naczelnego komendanta wojsk powstańczych pułkownika Mielżyńskiego skupieni w sztabie Grupy Wschód opozycjoniści uznali, że to doskonały moment by narzucić Korfantemu swojego kandydata na tę funkcję. 1 czerwca podczas narady w sztabie Grupy Wschód w Bielszowicach ustalono, że Korfantemu zostanie przedstawione ultimatum. Miał on albo zatwierdzić na stanowisko naczelnego komendanta kapitana Karola Grzesika, albo spiskowcy wprowadzą to w życie siłą.
2 czerwca spiskowcy przybyli do siedziby Naczelnej Władzy na Górnym Śląsku w Szopienicach i w burzliwej rozmowie próbowali wymusić na Korfantym akceptację nowego wodza naczelnego. Ten zorientował się, że oficerowie są gotowi targnąć się na jego życie, więc udał, że się zgadza. Grając na zwłokę Korfanty kwestionował kompetencje kandydata, a następnie wyznaczył mu 24 godziny czasu do namysłu. Chcąc nie chcąc niezadowoleni spiskowcy powrócili do swej kwatery w Bielszowicach. Tam następnego dnia 3 czerwca ogłosili naczelnym wodzem kapitana Grzesika.
Sytuacja była niebezpieczna, bo część oddziałów uznała samozwańczą nominację Grzesika. Korfanty pod pozorem inspekcji schronił się w sztabie 1 Dywizji Wojsk Powstańczych majora Ludygi-Laskowskiego. Nad ranem 4 czerwca Korfanty przybył do kwatery buntowników i pod osłoną oddziału specjalnego Roberta Oszka i jego samochodu pancernego aresztował kilku spiskowców. Nie było wśród nich Grzesika i Grażyńskiego, ale jeszcze tego samego dnia stawili się oni dobrowolnie w Szopienicach.
Przywódców buntu niezwłocznie postawiono przed sądem, jednak 5 czerwca rozprawę przerwano i odłożono do września. Aresztowani uzyskali tymczasowe zwolnienie z aresztu. Korfanty nie chciał ryzykować utraty autorytetu w wypadku gdyby buntownikom nie dowiedziono winy. Najwyraźniej w ocenie powstańczych prawników sprawa nie była jednoznaczna. Tymczasem w zamieszaniu pojawili się inni chętni do objęcia naczelnego dowództwa. 4 czerwca zachęcony wakatem na tej funkcji pułkownik Paweł Chrobok zorganizował naradę kilkudziesięciu powstańczych oficerów, których próbował namówić do wybrania go naczelnym komendantem. Oficerowie jednak odmówili.
6 czerwca na stanowisko naczelnego komendanta wojsk powstańczych powołał Korfanty podpułkownika Warwasa czyli Kazimierza Zenktellera, również Wielkopolanina, który pełnił tę funkcję do likwidacji powstania.