W naradzie tej wzięli udział także dowódcy walczących w tym rejonie oddziałów: dowódca Grupy Północ kpt. Nowak, dowódca Podgrupy Bogdan kpt. Teodor Kulik i zastępca szefa sztabu podgrupy kpt. Płowiński. Podczas spotkania opracowano plan ataku na nieprzyjacielskie pozycje, który miał się rozwinąć w trzech kierunkach: ze stacji w Kamieniu Śląskim na Gogolin, z Poznowic w kierunku Siedlca, Sprzęcic, Dąbrówki i Podbora oraz z Kalinowa na Ligotę Górną.
W ataku, którego początek wyznaczono na drugą w nocy miały wziąć udział bataliony Jędrysika, Mierzejewskiego i Koźlika, a do ich wsparcia przydzielono dwa bataliony z odwodów Naczelnej Komendy Wojsk Powstańczych. Atak batalionu Jędrysika początkowo zaskoczył Niemców, którzy wycofali się z Kamienia Śląskiego i Kamionka, ale wkrótce przystąpili do kontrataku. Przez cały dzień silne zgrupowanie hrabiego Strachwitza ponawiało kontrataki i ostatecznie wyparło powstańców z Kamionka i Kamienia Śląskiego, gdzie jednak utrzymali oni budynki stacji, w czym pomogło przybycie powstańczego pociągu pancernego.
Bataliony dowodzone przez kapitana Janeckiego zdobyły wsie Poznowice i Siedlec, który przez cały dzień kilkakrotnie przechodził z rąk do rąk. O wyniku tych zmagań zadecydowała akcja przerzucania samochodami do Siedlca niemieckich oddziałów z innych rejonów frontu. Powstańcy nie sprostali liczebnej przewadze i musieli się wycofać.
W tym samym czasie – również 23 maja - powstańcy podjęli próbę odzyskania Leśnicy. Jak wspomina uczestnik tych wydarzeń Adam Benisz: „Z beznadziejnej zdawało by się sytuacji wyratował Niemców szturm „Oberlandu” na prawe skrzydło, a nawet na tyły atakujących powstańców. Trzeba było oddać Zalesie i Klucze. Zażarcie walczono o Lichynię, w której pozycje 1 pułku zasypał nieprzyjaciel huraganowym ogniem artyleryjskim.”
Ustawione na zboczu Góry Świętej Anny niemieckie armaty uciszyły celne salwy powstańczej baterii dowodzonej przez Ligockiego. Wówczas powstańcy mogli przystąpić do kontrataku. W walce w ręcz oddział Watoły zdobył Cisową i Łąki Kozielskie.
Jak wspomina Benisz: „Walka o Lichynię prowadzona była ze zmiennym szczęściem. Ataki i kontrataki prowadzono systematycznie. Raz atakowali Niemcy, to znów Polacy… Oszek w środku Lichyni, na głównym skrzyżowaniu dróg siał ogniem z samochodu pancernego.”
Mowa tu o kapitanie Robercie Oszku dowódcy złożonego z 60 marynarzy specjalnego oddziału szturmowego i jego samochodzie pancernym „Korfanty”. Jego obecność w tym miejscu świadczyła o powadze sytuacji.
Mówi o tym także Adam Benisz: „Nerwy powstańców nie wytrzymywały dłużej napięcia… Sytuacja stawała się tragiczna. Ludzie wyczerpani walką i bezsennością upadali ze zmęczenia zasypiając momentalnie mimo rozgwaru walki… Wykrwawione oddziały powstańcze musiały się w końcu wycofać z Lichyni, którą Niemcy zdobyli w czwartym dopiero ataku – nie na długo zresztą.”
Równie zacięte walki toczyły się na zachód od Leśnicy w Raszowej i Wielmierzowicach, które tego dnia także przechodziły kilkakrotnie z rąk do rąk. Dzień zakończył się jednak sukcesem powstańców, którzy tym razem utrzymali tutejsze pozycje.